- Alex, jedz bo ja tez nie będę jesc – Luke zrobil
smutna mine i po chwili wybuchnal smiechem.
- No już, już. Poczekaj – zasmialam się i napilam się
lyk herbaty.
Luke podsunal mi jednego tosta.
Zasmialam się cicho i zjadłam go powoli.
Spojrzalam po chłopakach którzy patrzyli teraz tylko
na mnie.
- Co jest? –spojrzalam na nich i usmiechnelam się
delikatnie.
- Nic, po prostu to dziwne, ze upierasz się, ze nie
jesteś z Luke’m a i tak nosisz jego ciuchy i zachowujecie się jak para –
Michael wzruszyl ramionami i wrocil do jedzenia.
Wzruszylam delikatnie ramionami po czym prychnelam
cicho i spojrzałam na Ashton’a.
Ten odwrocil się w moja strone i poslal mi najbardziej
zniewalający uśmiech na całym swiecie.
Wstalam powoli i podeszłam do Ash’a.
Cmoknelam go we wlosy podeszłam do kuchenki.
- Luke, chodz tu na chwilke – usmiechnelam się
delikatnie po czym chwyciłam tosta i ugryzłam delikatnie.
Chlopak kiwnal glowa i podszedł do mnie z uśmiechem.
- Zaproszenie na slub nadal aktualne? – spojrzałam na
niego odkladajac jedzenie.
- Nadal czekam – usmiechnal się szerzej.
Rozejrzalam się po brazowych szafkach i szarym blacie
po czym wrocilam na niego wzrokiem.
- Nie mow nikomu, ale ide z toba – chwyciłam go
delikatnie za reke.
- Naprawde? – spojrzał mi w oczy i zanim zdazylam
kiwnąć glowa, on wzial mnie na rece i zaczal skakać z radości.
Trzymalam się go mocno i smialam najgłośniej jak
mogłam.
- Luke.. Lukey, Luke, puść mnie – przylozylam reke do
czola i usmiechnelam się delikatnie.
Kiedy wreszcie się zatrzymaliśmy a chłopak mnie
puscil, ja zatoczyłam się delikatnie do tylu i chwyciłam się szafki.
- Nic cie nie jest? Jejku, przepraszam – zasmial się
zakłopotany.
- Nie, nic – odetchnelam cicho i spojrzałam na niego
usmiechnieta.
Nadal krecilo mi się w glowie ale powoli przechodzilo.
I dobrze, te zielone barwy scian przyprawiają mnie o
mdlosci.
Zamknelam oczy i delikatnie oparłam się o sciane.
- Boze, nigdy więcej mna tak nie krec – zlapalam się
za glowe i jeknelam cicho.
Uslyszalam szuranie krzesła i poczułam jak ktoś mnie
podnosi i ze mna gdzies idzie.
Nie mogłam nadal otworzyć oczu, bo robilo mi się nie
dobrze.
W koncu, kiedy odwazylam się otworzyć oczy, a moja
glowa przestala już wirować, spojrzałam na chłopaka który zaniosl mnie do
pokoju.
- Dziekuje Ash – usmiechnelam się delikatnie po czym
wsparlam glowe na dloni.
- Nie ma sprawy. W koncu.. W końcu jesteś dla mnie
wazna – usmiechnal się delikatnie po czym usiadł obok mnie z butelka wody w
rece.
Podal mi ja z uśmiechem.
Chwycilam niewielka butelke w rece i odkrecilam ja.
Pociagnelam lyk i odetchnelam cicho.
- Nadal ci niedobrze? – spojrzał na mnie zatroskanym
wzrokiem.
- Nie, już jest lepiej niż było – usmiechnelam się
delikatnie po czym odlozylam butelke.
- Slyszalem, ze idziesz z Luke’m na slub Katelyn? –
westchnal cicho po czym usmiechnal się sztucznie.
Kiwnelam glowa po czym dodałam.
- Myslisz, ze mogę zalozyc ta moja nowa sukienke? Czy zostawić
ja na poprawiny? – polozylam glowe na jego ramieniu.
- Mysle, ze na poprawiny. Jutro możemy pojsc i kupic
ci sukienke, jeżeli chcesz – usmiechnal się delikatnie.
Spojrzalam na niego zdziwionym wzrokiem i usmiechnelam
się delikatnie po czym kiwnelam glowa.
- Ashton! – usłyszeliśmy glos Calum’a po czym
otwierające się drzwi.
Spojrzelismy na niego jednocześnie.
- Co tam Cal? – spojrzał na niego.
- Dzwonili do nas z Capitol Records. Musimy tam być
jutro z samego rana – oznajmil mulat i zbiegl spowrotem na dol.
- Jezus, prze..
- Nic się nie stało. Pojde sama. Nie musisz się
przejmować – usmiechnelam się delikatnie po czym cmoknelam go w policzek. –
Dziekuje za checi.
- Za checi należy się cos więcej – wystawil delikatnie
warge i zrobil mine smutnego psa.
- Ojej, a co chcialbys dostać? – zasmialam się cicho i
zamknelam oczy.
- Ciebie – szepnal mi delikatnie do ucha.
- Ale.. Ale jak to mnie? – spojrzałam na niego
zdziwiona.
- Po prostu, Alex. Podobasz mi się. Podobalas mi się
taka bezbronna na tym boisku. Kiedy moglem cie obronić przed tymi pilkami..
Czulem się najlepiej na swiecie. – usiadł przodem do mnie.
Zarumienilam się delikatnie i spojrzałam mu w oczy.
- Ale Ashto.. – szepnelam ale on nadal mowil.
- Zabiore cie na jedna randke. Jeszcze nie wiem kiedy,
ale zabiorę i po niej, możesz powiedzieć, ze nie chcesz ze mna być – usmiechnal
się delikatnie.
Westchnelam cicho i kiwnelam glowa.
- Usmiechnij się. Twój uśmiech dodaje mi otuchy –
przejechal opuszkami placow po moim policzku i usmiechnal się delikatnie.
- Nie mogę. Glowa mnie boli Ashton. Za dużo tego
wszystkiego – westchnelam cicho i cmoknelam go w policzek – ide do domu. Do
zobaczenia Ash – usmiechnelam się słodko i zeszłam na dol.
Wpadlam niechcący na Mike który obrzucil mnie
wspolczujacym wzrokiem.
Najpierw nie zrozumiałam dlaczego ale później
zauwazylam Luke’a który wpatrywal się we mnie ze smutna mina.
- Lukey. Nic się nie stało – podeszłam do niego
delikatnie i przytuliłam go najmocniej jak mogłam.
- Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem – wtulil swoja
twarz w moja pusta przestrzen pomiędzy ramieniem a szyja i pociagnal delikatnie
nosem.
- Luke, spokojnie. Nie raz jeszcze tak się stanie, a
ja i tak będę cie uwielbiać – cmoknelam go w jego blond wlosy i poglaskalam go
po plecach.
- Ale.. Ale jak to? – spojrzał na mnie zakłopotany.
- Co masz na myśli? – spojrzałam mu w oczy.
- No.. Uwielbiasz mnie? – szepnal prawie
niedosłyszalnie.
- Jestes moim malym Australijskim Skarbem Luke –
usmiechnelam się delikatnie.
Przygryzl delikatnie warge i westchnal.
- Pewnie mnie teraz znienawidzisz, no ale trudno –
usmiechnal się przepraszająco.
Chwycil mnie za policzki i wpił się w moje usta.
Prez chwile czułam się dobrze.
Zaskakujaco dobrze.
Ale zaraz pomyslalam o Ashton’ie.
Oderwalam się od chłopaka, cmoknelam go delikatnie w
usta ostatni raz i wybiegłam z domu.
Weszlam do swojego auta i odjechałam.
Boze. Co za dziwny dzień.
Jejka. *o* Niesamowity..<3 ! Czekam na kolejny.;**
OdpowiedzUsuń