sobota, 24 maja 2014

Rozdzial XV

- Alex, jedz bo ja tez nie będę jesc – Luke zrobil smutna mine i po chwili wybuchnal smiechem.
- No już, już. Poczekaj – zasmialam się i napilam się lyk herbaty.
Luke podsunal mi jednego tosta.
Zasmialam się cicho i zjadłam go powoli.
Spojrzalam po chłopakach którzy patrzyli teraz tylko na mnie.
- Co jest? –spojrzalam na nich i usmiechnelam się delikatnie.
- Nic, po prostu to dziwne, ze upierasz się, ze nie jesteś z Luke’m a i tak nosisz jego ciuchy i zachowujecie się jak para – Michael wzruszyl ramionami i wrocil do jedzenia.
Wzruszylam delikatnie ramionami po czym prychnelam cicho i spojrzałam na Ashton’a.
Ten odwrocil się w moja strone i poslal mi najbardziej zniewalający uśmiech na całym swiecie.
Wstalam powoli i podeszłam do Ash’a.
Cmoknelam go we wlosy podeszłam do kuchenki.
- Luke, chodz tu na chwilke – usmiechnelam się delikatnie po czym chwyciłam tosta i ugryzłam delikatnie.
Chlopak kiwnal glowa i podszedł do mnie z uśmiechem.
- Zaproszenie na slub nadal aktualne? – spojrzałam na niego odkladajac jedzenie.
- Nadal czekam – usmiechnal się szerzej.
Rozejrzalam się po brazowych szafkach i szarym blacie po czym wrocilam na niego wzrokiem.
- Nie mow nikomu, ale ide z toba – chwyciłam go delikatnie za reke.
- Naprawde? – spojrzał mi w oczy i zanim zdazylam kiwnąć glowa, on wzial mnie na rece i zaczal skakać z radości.
Trzymalam się go mocno i smialam najgłośniej jak mogłam.
- Luke.. Lukey, Luke, puść mnie – przylozylam reke do czola i usmiechnelam się delikatnie.
Kiedy wreszcie się zatrzymaliśmy a chłopak mnie puscil, ja zatoczyłam się delikatnie do tylu i chwyciłam się szafki.
- Nic cie nie jest? Jejku, przepraszam – zasmial się zakłopotany.
- Nie, nic – odetchnelam cicho i spojrzałam na niego usmiechnieta.
Nadal krecilo mi się w glowie ale powoli przechodzilo.
I dobrze, te zielone barwy scian przyprawiają mnie o mdlosci.
Zamknelam oczy i delikatnie oparłam się o sciane.
- Boze, nigdy więcej mna tak nie krec – zlapalam się za glowe i jeknelam cicho.
Uslyszalam szuranie krzesła i poczułam jak ktoś mnie podnosi i ze mna gdzies idzie.
Nie mogłam nadal otworzyć oczu, bo robilo mi się nie dobrze.
W koncu, kiedy odwazylam się otworzyć oczy, a moja glowa przestala już wirować, spojrzałam na chłopaka który zaniosl mnie do pokoju.
- Dziekuje Ash – usmiechnelam się delikatnie po czym wsparlam glowe na dloni.
- Nie ma sprawy. W koncu.. W końcu jesteś dla mnie wazna – usmiechnal się delikatnie po czym usiadł obok mnie z butelka wody w rece.
Podal mi ja z uśmiechem.
Chwycilam niewielka butelke w rece i odkrecilam ja.
Pociagnelam lyk i odetchnelam cicho.
- Nadal ci niedobrze? – spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Nie, już jest lepiej niż było – usmiechnelam się delikatnie po czym odlozylam butelke.
- Slyszalem, ze idziesz z Luke’m na slub Katelyn? – westchnal cicho po czym usmiechnal się sztucznie.
Kiwnelam glowa po czym dodałam.
- Myslisz, ze mogę zalozyc ta moja nowa sukienke? Czy zostawić ja na poprawiny? – polozylam glowe na jego ramieniu.
- Mysle, ze na poprawiny. Jutro możemy pojsc i kupic ci sukienke, jeżeli chcesz – usmiechnal się delikatnie.
Spojrzalam na niego zdziwionym wzrokiem i usmiechnelam się delikatnie po czym kiwnelam glowa.
- Ashton! – usłyszeliśmy glos Calum’a po czym otwierające się drzwi.
Spojrzelismy na niego jednocześnie.
- Co tam Cal? – spojrzał na niego.
- Dzwonili do nas z Capitol Records. Musimy tam być jutro z samego rana – oznajmil mulat i zbiegl spowrotem na dol.
- Jezus, prze..
- Nic się nie stało. Pojde sama. Nie musisz się przejmować – usmiechnelam się delikatnie po czym cmoknelam go w policzek. – Dziekuje za checi.
- Za checi należy się cos więcej – wystawil delikatnie warge i zrobil mine smutnego psa.
- Ojej, a co chcialbys dostać? – zasmialam się cicho i zamknelam oczy.
- Ciebie – szepnal mi delikatnie do ucha.
- Ale.. Ale jak to mnie? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Po prostu, Alex. Podobasz mi się. Podobalas mi się taka bezbronna na tym boisku. Kiedy moglem cie obronić przed tymi pilkami.. Czulem się najlepiej na swiecie. – usiadł przodem do mnie.
Zarumienilam się delikatnie i spojrzałam mu w oczy.
- Ale Ashto.. – szepnelam ale on nadal mowil.
- Zabiore cie na jedna randke. Jeszcze nie wiem kiedy, ale zabiorę i po niej, możesz powiedzieć, ze nie chcesz ze mna być – usmiechnal się delikatnie.
Westchnelam cicho i kiwnelam glowa.
- Usmiechnij się. Twój uśmiech dodaje mi otuchy – przejechal opuszkami placow po moim policzku i usmiechnal się delikatnie.
- Nie mogę. Glowa mnie boli Ashton. Za dużo tego wszystkiego – westchnelam cicho i cmoknelam go w policzek – ide do domu. Do zobaczenia Ash – usmiechnelam się słodko i zeszłam na dol.
Wpadlam niechcący na Mike który obrzucil mnie wspolczujacym wzrokiem.
Najpierw nie zrozumiałam dlaczego ale później zauwazylam Luke’a który wpatrywal się we mnie ze smutna mina.
- Lukey. Nic się nie stało – podeszłam do niego delikatnie i przytuliłam go najmocniej jak mogłam.
- Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem – wtulil swoja twarz w moja pusta przestrzen pomiędzy ramieniem a szyja i pociagnal delikatnie nosem.
- Luke, spokojnie. Nie raz jeszcze tak się stanie, a ja i tak będę cie uwielbiać – cmoknelam go w jego blond wlosy i poglaskalam go po plecach.
- Ale.. Ale jak to? – spojrzał na mnie zakłopotany.
- Co masz na myśli? – spojrzałam mu w oczy.
- No.. Uwielbiasz mnie? – szepnal prawie niedosłyszalnie.
- Jestes moim malym Australijskim Skarbem Luke – usmiechnelam się delikatnie.
Przygryzl delikatnie warge i westchnal.
- Pewnie mnie teraz znienawidzisz, no ale trudno – usmiechnal się przepraszająco.
Chwycil mnie za policzki i wpił się w moje usta.
Prez chwile czułam się dobrze.
Zaskakujaco dobrze.
Ale zaraz pomyslalam o Ashton’ie.
Oderwalam się od chłopaka, cmoknelam go delikatnie w usta ostatni raz i wybiegłam z domu.
Weszlam do swojego auta i odjechałam.

Boze. Co za dziwny dzień.

1 komentarz: