czwartek, 16 października 2014

Rozdzial XXIX

- Kochaj mnie - szepnal.
- a co jezeli nie umiem? A co jezeli milosc nie jest dla mnie?  Nie wychowano mnie w rodzinie takiej jak twojej. Moja byla bez milosci, czułości i jakichkolwiek uczuc. Moze jestem niezdolna do okazywania uczuc? - zauwazylam a lzy zaczely mi naplywac do oczu.
- Alex, wygadujesz pierdoły. To co w tym momencie robisz, naukowcy nazywaja wyrazaniem uczuć.  No juz, nie placz - usiadl obok mnie i objal mnie ramieniem.
Polozylam swoja glowe na jego klatce i sluchalam bicia jego serca.
- Wiesz, ze nie mam taty, prawda? - jego serce na chwile przyspieszylo.
- Wiem. Pamietam. - odpowiedzialam bez namyslu.
- Ja pamietam, ze ty nie masz mamy ani taty. Przepraszam, ze nie moge ci ich oddac. Ale wiesz co moge? Moge dac ci uczucia, ktorych nikt ci nie odbierze. Ktorych jestem pewnie, ze nikt do tej pory ci nie ofiarował. Jestes dla mnie najwazniejsza, Alex. Jestem pewien, ze przez ten caly czas kiedy sobie sama dawalas rade, myslalas czy tak juz bedzie na zawsze. Nie musi byc, jezeli wpuscisz ktoregos z nas do swojego serca - szepnal i pocalowal mnie delikatnie w czubek głowy.
- Znalazl sie nastepny poeta. Przystopuj Irwin - zasmialam sie delikatnie i wtulilam sie w niego.
- Trzeba ci przyznac, umiesz rozwalić romantyczny nastrój - zawtorowal mi smiechem i zamknal oczy odchylajac glowe.
Ciekawe o czym mysli, zapytalam sama siebie.
Uslyszalam panią Hemmings jak wolala nas na obiad.
Podnioslam sie i podalam Ashton'owi dlon.
- Masz racje, lepiej od razu isc. Jednak nie chcesz widziec Liz zdenerwowanej - zasmial sie delikatnie i chycil moja reke po czym wstal i otworzyl mi drzwi.
- Ah, gentleman - zachichotalam delikatnie i przeszlam przez framuge po czym zeszlam po schodach na dol wyczuwajac dynie.
- Pani Hemmings, skad ma pani dynie? Przeciez nie jest na nie sezon - zauwazylam siadajac pomiedzy Luke'm a Michael'em.
- Mam znajomą ktora ma niewielki sklep z warzywami na rogu, ma wspaniale produkty. Masz racje, nie jest sezon, ale ona zawsze wszystko ma! Tyle, ze dynie sa teraz drozsze. Ale po znajomosci dala mi maly rabat - Liz zasmiala sie i polozyla przede mna i Luke'm talerz z papką przypominajaca zupe.
- Mamo to wygląda obrzyd..
Szturchnelam go w ramie i dalam mu zabojczy wzrok.
- Nie oceniaj poki nie sprobujesz Luke. - Calum powiedzial, zauwazajac moj wzrok.
Usmiechnelam sie do niego delikatnie i wzielam troche kremu na lyzke.
Sprobowalam troche i usmiechnelam sie delikatnie.
- Luke, powinienies podziekowac swojej mamie. - zauwazylam.
- Za co? - Luke poslal mi zdziwiony wzrok.
- Za to, ze robi ci tak dobre obiady i sie o ciebie tak bardzo troszczy. Taka mama trafia sie raz na milion. Uszanuj to - usmiechnelam sie delikatnie.
Luke zasmial sie delikatnie i wrocil do jedzenia.
- Alex, zjadlas juz? Moglabym cie o cos poprosic? - Andy, tata Luke'a, spojrzal na mnie z korytarza.
Dojadlam reszte i odlozylam talerz do kuchni, dziekujac Liz za pyszne jedzenie i podeszlam do Pana Hemmings'a.
- Slucham? - usmiechnelam sie delikatnie.
- Moglbym z toba porozmawiac? - spojrzal na mnie i otworzyl drzwi do garazu.
Kiwnelam glowa i weszlam do garazu zastajac ich auto.
Oparlam sie o czarnego Seat'a i spojrzalam na "Daddy Hemmings" jak to w zwyczaju ma go nazywac Luke.
- Pewnie domyslasz sie w jakiej sprawie chcialbym z toba porozmawiac?
- Luke?
Kiwnal glowa.
- Czy pan tez bedzie probowal nas swatac, bo jezeli tak to j..
- Nie. Chcialbym, zebys trzymala sie od niego z daleka, jezeli o to chodzi. Mozecie sie przyjaznic ale nie pozwalam, zebyscie byli razem - przerwal mi.
Stalam tam nieruchomo po czym ocknelam sie i przetarlam oczy.
- N.. Nie rozumiem - spojrzalam na niego ponownie. - myslalam.. Ze Panska żona i pan.. Mnie lubicie.
- Oh tak, lubimy cie. Ale mysle, ze nie powinnas byc z Luke'm. Nie pasujecie do siebie. Po prostu, on praktycznie ma juz kogos. Kogos nam bliskiego. Nie mozemy pozwolic, zeby nasi najblizsi przyjaciele oddalili sie od nas poniewaz taki byl kaprys Luke'a - wzruszyl ramionami.
- Tyle, ze to nie jest pana wybor tylko jego. Przynajmniej tak myslalam, ze to funkcjonuje.. - podrapalam sie delikatnie po glowie.
- W rodzinie decyduja rodzice. Wybacz Alex. Znajdziesz kogos lepszego - usmiechnal sie pocieszajaco.
- Czyli, ze mam rozumiec, ze wasz syn nie jest wystarczajaco dobry? - zasmialam sie ironicznie.
Uslyszelismy pisk zawiasow, obrocilismy glowy i napotkalam niebieskie oczy Luke'a. Kiedy nasze oczy sie spotkaly jego zrenice sie powiekszyly, a on sie usmiechnal.
- Alex, mama pyta sie czy nie chcesz drugiego dania, nie jadlas nic procz zupy od paru godzin. Chodz - wyciagnal do mnie reke a ja uklonilam sie jego tacie, poslalam mu cieply usmiech i poszlam za Luke'm nie chwytajac jego reki.
- O czym rozmawialiscie? - Luke zapytal spojrzawszy na mnie.
- O.. O waszym aucie.  No wiesz, siedzenia, tapicerka, silnik. Typowe rzeczy - usmiechnelam sie i znow usiadlam obok niego i Michael'a.
- Interesujesz sie autami? - Michael zapytal zdziwiony.
- A to zaskoczenie. Mamy XXI wiek. Przyzwyczajajcie sie - zasmialam sie i oparlam plecy o zaglowek kanapy.
- W sumie r..acja - zasmial sie delikatnie.
Usmiechnelam sie i zamknelam oczy.
- Alex, skarbie, nie jestes zmeczona? - uslyszalam glos Liz.
- Troszke, ale zaraz i tak jedziemy do domu, prawda? - zapytalam bez sprawdzania okien.
- Wydaje mi sie, ze bedziecie musieli to nocowac. Grad nie ustaje wiec nigdzie was nie puszczam. - oznajmila - Luke, uzyczysz Alex swojego pokoju?
Blondyn kiwnal glowa i wstal.
- Tylko zmienie posciel. - usmiechnal sie.
- Nie klopocz sie. Uzyczasz mi swojego pokoju. To jest juz cos za co nie znajde wystarczajacego podziekowania - usmiechnelam sie delikatnie i przytulilam go.
Przez korytarz przeszedl jego tata ktory przeslal mi spojrzenie typu "rozmawialismy o tym wczesniej". Odsunelam sie od niego i poszlam powoli do pokoju.
Uslyszalam ciche westchnienie i cichy i wolny tupot.
Zamknelam drzwi do pokoju i usiadlam na lozku.
Pomyslalam, ze nie moge przeciez spac w ubraniach.
Rozebralam sie powoli zostajac tylko w bieliznie i polozylam sie w lozku okrywajac sie szczelnie kolodra ktora swoja droga pachniala Luke'm.
Usmiechnelam sie delikatnie i zamknelam oczy po czym usmiech zniknal mi z twarzy.
Luke jest kochany, slodki.. Dlaczego jego rodzina nie chcialaby, zebym z nim byla? Nie rozumiem..
Po paru godzinach uslyszalam cichutki szczek zamka i szelest otwierajacych sie drzwi.
ktos usiadl na lozku obok mnie, przesunal palcami wlosy, ktore mialam na twarzy i pocalowal mnie delikatnie w usta.
Przeszedl mnie delikatny dreszcz. Ten ktos wstal, zasmial sie delikatnie i wyszedl zamykajac za soba drzwi.
Kto to byl? Ciekawe.
Zamknelam drzwi i wdychajac zapach Luke'a, zasnelam powoli.





***

PRZEPRASZAM, ZE TAK DLUGO. 
Szkola sie zaczela kochani, co moglabym wiecej powiedziec.
Probuje ogarnac szkole (dobre oceny), zespol (yaay, mam zespol :D) i  bloga, wiec przepraszam was jak najmocniej ale bede sie starac dawac posty systematyczniej. Mam nadzieje, ze ten rozdzial sie wam podobal. Kocham was! Do nastepnego rozdzialu!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum siedem komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3