wtorek, 29 lipca 2014

Rozdzial XXVII

- N.. Nie wiem. Ale on nie ma na co liczyc – spojrzałam na chlopakow i usmiechnelam się delikatnie po czym chwyciłam Michael’a i Ashton’a za rece i razem smiejac się wybiegliśmy z budynku.
- Ciekawe co on tutaj w ogole robil – zagadnal Calum.
- Nie wiem Calum. Ale się dowiem. Wkrotce. W końcu nadal z nim siedze na biologii – jeknelam cicho.
Michael otworzyl mi drzwi do samochodu a ja zasmialam się cicho.
- Jaki gentleman.
Poslal mi jeden z tych jego słodszych usmiechow a ja usiadłam na swoim miejscu.
Obok mnie usiadł Calum a obok niego Luke.
Ashton zapalil auto, Michael wsiadł na miejsce pasażera i ruszyliśmy.
Spojrzalam za okno i zobaczyłam strefe która ogarnela kompletna szarość.
Zaczelam się rozgladac i zobaczyłam, ze nie ma prawie zadnych ludzi na ulicach.
Poczulam jak ktoś lekko klepie mnie dlonia w ramie.
Odwrocilam glowe i spojrzałam Mulatowi w oczy.
- Nie martw się. Po prostu zapowiadali burze – zagadnal jakby czytal w moich myślach.
- Mhm – odparłam i wrocilam wzrokiem na puste ulice.
Nagle monolog prowadzony przez dziennikarza przykul moja uwagę.
- Hej Ash! Poglosnisz? – spojrzałam na niego i oparłam rece o zaglowek jego siedzenia.
Kiwnal glowa i przekrecil pokretlo na radiu.

(…) dlatego zalecane jest pozostanie w domu, zamkniecie wszystkich okien i pod zadnym pozorem nie jechać samochodem, nie wychodzić z domu ani z zadnego pomieszczenia w którym się wlasnie państwo znajduja

Spojrzalam po chłopakach.
Ich miny swiadczyly o tym, ze sa bardzo zlej myśli.
- Ash, przyspiesz. Lepiej nie ignorować takiego czegos – zauwazylam.
On kiwnal glowa.
- Jedziemy do domu – oznajmil.
Westchnelam cicho.
Jednak miał racje.
Gdyby jednak cos się stało, nie moglibyśmy się wydostać ze szkoły.
A to by było raczej zle.
Razem z chłopakami uzgodniliśmy, ze pojedziemy do domu Luke’a ponieważ było najbliżej.
- Tak.. Mamo spokojnie. Już jedziemy.. No tak. Wszyscy. Tak Mamo, Alex tez będzie.. – na dźwięk mojego imienia spojrzałam w jego strone a policzki chłopaka były teraz cale czerwone. – Tak mamo. Będziemy za 10 minut. – powiedział po czym sciszyl glos – tez cie kocham mamo – szepnal i rozlaczyl się.
Zachichotalam cicho, usiadłam na swoim miejscu i oparłam glowe o swój zaglowek. Zasmialam się glosniej kiedy Calum zaczal robic smiesze miny, żeby nas trochę odprezyc. Wszyscy byliśmy spieci. Nikt nie wiedział co się dzieje.
Nagle niebo rozblyslo i usłyszeliśmy huk. Przestraszona chwyciłam się reki Cal’a i schowałam glowe w jego koszulke.
Nagle usłyszeliśmy mocne bicie deszczu w nasze szyby.
- Ash pospiesz się, ona zaraz umrze ze strachu. – zauwazyl Michael.
Spojrzalam na chlopakow którzy teraz uśmiechali się do mnie przyjaznie.
Przenioslam wzrok na swoja szybe.
To co zobaczyłam mnie przerazilo.
Za oknem było czarno, o szyby bily wielkie krople deszczu a co pare minut na niebie pojawiala się blyskawica która uciekala z hukiem.
Uslyszelismy dzwoniący telefon.
Spojrzalam na Luke’a który wlasnie wyciagal telefon.
- Ben? Tak, już jesteśmy blisko. Ben nie denerwuj się. Otworz brame, będziemy tam za jakies 3 minuty. Nie krzycz. Ben, spokojnie – Luke zaczal uspokajac swojego brata.
Westchnelam cicho i przytuliłam się mocniej do Calum’a.
- Spokojnie mala. Wszystko będzie dobrze. Zaraz będziemy w domu – szepnal i pocalowal mnie delikatnie w czubek glowy.
Usmiechnelam się i spojrzałam na Luke’a który teraz oddychal szybko i patrzyl przed siebie.
- Luke, wszystko okej?
- T.. Tak, tylko, ze Jack’a nie ma jeszcze w domu – odparl.
- Damy rade Luke. Razem. Okej?
- Okej – westchnal i poslal mi slaby uśmiech.
Szrpnelo nami kiedy Ashton wjechal na posesje Hemmings’ow.
Zatrzymal się i spojrzał na nas.
- Leje dość mocno, zaczal padac grad. Zaparkowalem nas na srodku waszego parkingu. Chlopaki musicie mi pomoc rozlozyc mate, żeby nam nie powybijalo szyb. Alex ty musisz biegnac szybko do domu. – spojrzał na mnie.
- Nie ma szans, Ashton. Będę z wami do końca. Rozumiemy się? – usmiechnelam się i odpielam swój pas bezpieczeństwa.
- Na trzy. Raz, dwa, trzy! – krzyknal Ashton.
Wszyscy razem szybko wybiegliśmy na zewnątrz. Grad bil w nas z cala swoja moca a woda przesiakla nas w mniej niż 3 sekundy.
Szybko rozlozylismy mate po czym Luke chwycil mnie za reke i wciagnal do domu.
Wszyscy inni wbiegli za nami do srodka.
Trzeslam się ze strachu i zimna.
Ash przytulil mnie mocno i cmoknal mnie w policzek.
- Będzie dobrze. Teraz chodz. Musimy się wysuszyć – zauwazyl.
Kiwnelam glowa, chłopak zamknal drzwi na klucz i wszedł do srodka.
Jego mama podbiegla do niego.
- Nic wam nie jest? Michael, masz fioletowy policzek! Chodz dam ci cos zimnego do przylozenia. – pisnela i chwycila go za ramie po czym podala mu mrozone warzywa.
Chlopak syknal cicho i trzymal dzielnie mrożonki przy policzku.
Liz biegala po całym domu po czym wreszcie dala chłopakom reczniki i suche ubrania.
Ich ubrania szczerze mowiac.
Podobno dużo tu nocuja, dlatego tu sa wszystkie ich rzeczy.
Ze mna był problem. Dlatego poszukala glebiej i dala mi swoje stare jeansy, które szczerze mowiac były wygodne i wygladaly swietnie.
Luke dal mi jedna z jego koszulek. Ta akurat była z Misfits. I jego mama pozyczyla mi jeden z jej większych swetrow. Przebralismy się szybko i Liz dala nam cieple koce i herbaty. Zaczelismy rozmawiać kiedy Jack wszedł do srodka. Przywitalismy się z nim i wrocilismy do rozmowy.
- Dziekuje za koszulke. Jest bardzo wygodna. A twoja mama ma gust. Nosila rurki kiedy nie były jeszcze modne – zasmialam się delikatnie i cmoknelam blondyna w policzek.
- Wszystko dla ciebie. Kiedy odpoczniemy, możemy powtórzyć chemie, jeżeli chcesz. – poslal mi szeroki uśmiech.
- Jasne, czemu nie. – zasmialam się – Dziekuje ci Luke.
- Ja tez ci dziekuje – usmeichnal się i upil luk swojej herbaty.
- Mi? Za co? – zdziwiłam się.
- Za bycie sobą – spojrzał mi w oczy.
W tym momencie wpadłam w sidla które nazywaly się Luke Robert Hemmings.

Ale co z Ashton’em?




***


Ughhhh.. Przepraszam, ze to tak dlugo zabralo ale wakacje i jak wrocilam to przez dwa dni trudno mi bylo sie do czegokolwiek zabrac no ale..
Enjoy! Kocham Was! <3


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3

sobota, 12 lipca 2014

OGŁOSZENIA PARAFIALNE

Dzien dobry Skarby (nie wiem o ktorej to czytacie wiec powiem tak, nawet jezeli czytacie to o 3AM).



Mam bardzo dobre i jednoczesnie bardezo zle wiesci.
Moje skarby najdrozsze, kocham was, ale wyjezdzam.
Jezeli bedzie tam wifi (a oby bylo) to jeszcze w nastepnym tygodniu dodam nastepny rozdzial, jezeli nie to nie wiem kiedy dodam.
Przepraszam was najmocniej, no ale to nie moj wybor.
Kocham Was.
Stay tuned guys!
Do zobaczenia, nie odchodzcie ode mnie <3
Jezeli chcecie sie ze mna skontaktowac to tutaj jest moj TT @HemmingsakaHero
<3

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdzial XXVI

PERSPEKTYWA LUKE’A


Spojrzalem na dziewczyne i usmiechnalem się delikatnie.
- Sluchaj mala – zaczalem – chcialabys może pojechać ze mna do Parku rozrywki dzisiaj wieczorem? – chwyciłem jej malutka dlon.
- Z przyjemnoscia Luke. Wiec, wypiszą mnie już dziś? – spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
Przytaknalem a dzewczyna wstala z lozka i podeszla do mnie po czym przytulila mnie dosyć mocno jak na takie ciało.
Zasmialem się cicho, wstałem i podniosłem ja do góry.
- Kocham Cie Alex – szepnalem i czekałem na odpowiedz.
Dziewczyna tylko spojrzała na mnie i odpowiedziala:
-Wiem to Lucas. Wiem. – usmiechnela się i cmoknela mnie w nos.
Zasmialem się cicho i zrobiłem dziwna mine przechylając glowe na bok.
Dziwczyna zaczela się smiac i przytulila się do mnie mocniej jakby bala się, ze ja puszcze.
Chciałbym, żeby została ze mna tak na zawsze.
No ale coż, musze na nia czekac i będę czekac poki nie umre.
Po chwili usłyszeliśmy pukanie i drzwi powoli się otworzyly.
Zobaczylem Ashtona z bukietem kwiatow i w swoim ulubionym outficie, czyli potargana koszulka z Nirvany, czarne rurki i czerwona bandana.
Chlopak wszedł do srodka a ja postawiłem dziewczyne na ziemi.

PERSPEKTYWA ALEX

- Ashton! – krzyknelam po czym zakryłam usta a on się zasmial.
- Nie tak glosno bo obudzisz caly szpital?
- Oj, no może – przytuliłam go mocno i cmoknelam go w policzek.
-Wiesz, ze w szkole już o ciebie pytaja? – zasmial się delikatnie i przejechal kciukiem po moim policzku.
- Jeju, dzisiaj szkola. Musze isc! – odskoczyla ode mnie i zaczela zbierac swoje rzeczy.
- Ty nigdzie nie idziesz. Dopiero po badaniach będzie cos wiadomo, ale mysle, ze cie wypuszcza – zauwazyl Luke.
- Dobrze myślisz Hemmings. Musisz tu zostać do badan, jasne? – chłopak polozyl kwiaty na stoliku i spojrzał na mnie.
- Ale.. Szkola.. – spojrzałam na niego smutnymi oczami.
- Alex, nie powinnaś.. – powiedział ale zaraz zmiekl – dobra. Ide zapytać pielęgniarki – westchnal i wyszedł.
Usmiechnelam się tryumfalnie i weszłam do toalety.
Ubralam się powoli i wyszłam po czym wszyscy na mnie spojrzeli.
- Będziesz miała za chwile badania. Jeżeli wszystko będzie dobrze, idziesz do szkoły, jeżeli nie, zostajesz tutaj na trochę dluzej – Ash spojrzał na mnie.
- Ale jak to dluzej? Na jak długo? – odlozylam swoja torbe na lozko i spojrzałam po ich twarzach.
- Mnie nie pytaj – mruknal.
Uslyszelismy szczek zamka i drzwi delikatnie zaskrzypiały.
W przejściu zauwazylismy niska brunetke w stroju pielęgniarki.
Usmiechnela się do mnie serdecznie.
Odwzajemnilam uśmiech i stanelam do niej przodem.
- Jestes gotowa na badanie? – zapytala i przecisnela się obok chlopakow po czym obok niej zauwazylam Mulata.
- Oh, czesc Calum! – usmiechnelam się i pomachałam mu po czym on usmiechnal się szeroko i odmachał mi – Oczywiście proszę pani.
- Dobrze, ale wy chyba powinniscie wyjść. Nie będziesz się przy nich krepowac? – spojrzała na mnie i wyjela Pulsometr i przyrząd do mierzenia ciśnienia i inne.
Spojrzalam na chlopakow i pokrecilam glowa.
- Sa dla mnie jak bracia, poza tym, to nic – zasmialam się delikatnie.
Calum wszedł do srodka i zamknal drzwi po czym wszyscy usiedli na krzesłach obok lozka.
- Rozbierz się do bielizny i stań prosto – powiedziała odwracając się na chwile i siegajac po jeden z przyrzadow.
Spojrzalam na chlopakow, zasmialam się cicho i zdjelam z siebie ubrania po czym poprawiłam biustonosz i stanelam prosto.
- Jak jeszcze raz ktoś spojrzy na mój tylek w ten sposób, przyrzekam, ze albo wyrzucę przez okno albo zamkne w łazience – zasmialam się cicho i zadrżałam delikatnie.
- Spokojnie, ale się ostra zrobila – Michael podniosl rece w geście poddania i zasmial się glosno.
Potarlam dlonmi swoje ramiona i spojrzałam na pielegniarke która mnie zmierzyla, zwazyla, zmierzyla mi ciśnienie, sprawdzila jak reaguje i inne.
- Dobrze, możesz się już ubrać – powiedziała i schowala wszystkie przyrządy.
Ubralam się szybko i ponownie potarlam dlonmi o ramiona i lokcie.
- To wiec, mogę już isc do szkoły? – usmiechnelam się delikatnie i spojrzałam na kobiete.
- Tak, ale musisz się lepiej odzywiac i przytyć pare kilogramow jeżeli chcesz być zdrowa. Rozumiemy się? – spojrzała na mnie trzymając w reku swoje przybory.
Pokiwalam energicznie glowa i chwyciłam swoja torbe.
- Gotowi? – zapytałam entuzjastycznie.
Energia rozdzierala mnie od srodka.
Chlopcy tylko cos odburknęli i zrobili krzywe miny.
- Ej chłopaki, szkola wcale nie jest taka zla, gwarantuje wam to. A teraz do wozu marsz – usmiechnelam się szeroko i wyszłam z Sali.
Slyszalam za sobą tylko westchnienia i szybkie kroki.
Odwrocilam się i spojrzałam na nich idąc tylem.
- Nie możecie być tak negatywnie nastawieni. Swiat jest piękny! – zasmialam się delikatnie.
- Alex, uważaj bo zaraz na kogos..
Slyszac te słowa już chciałam się odwrocic ale potknelam się.
Czekalam az uderze w ziemie ale za to poczułam silny uscisk wokół moich ramion.
- Wpadniesz – dokonczyl Calum.
Otworzylam oczy i stanelm prosto.
Otrzepalam swoje spodnie i podniosłam wzrok.
Napotkalam zielona oczy mojego znajomego.
- Jayden? Co.. Co ty tu robisz? – spojrzałam na niego i odeszłam od niego krok.
- Ja.. Alex ja chciałem przeprosić. Chcialem przeprosić za wszystkie krzywdy które ci wyrzadzilem, za wszystko co zle, co miałem czelność o tobie powiedzieć. Alex, proszę. Jestes moim sloncem. Wiem, ze zachowałem się jak kompletny palant i pewnie nie chcesz mnie już znac, ale proszę. Przemysl to. – powiedział po czym pochylil się nad moim uchem i szepnal – pomysl jak pięknie wygladalabys ze mna jako krol i krolowa balu na zakończenie tego roku. Pomysl nad tym kochanie. Pamietaj, ze będę tu dla ciebie, dobrze? – cmoknal mnie delikatnie w policzek i usmiechnal się po czym wyszedł ze szpitala machając do mnie.

- Co to było? – uslyszalam zgodny chor chlopakow.




***


Jejuuuu, przepraszam, ze nie dalam wczesniej ale nie moglam wejsc na bloga. 
Mam nadzieje, ze tym rozdzialem wam to wynagrodze. Przepraszam jeszcze raz. 
Kocham Was maluchy <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3