piątek, 30 maja 2014

Rozdzial XVIII

ALEX’S POV

- Ruchy lads! Grzebiecie się jak panienki! – zasmialam się glosno patrząc na twarz Luke’a cala w czekoladzie.
Chwycilam jedna truskawke w czekoladzie i ugryzłam delikatnie po czym spojrzałam na Ashton’a którego twarz była cala wysmarowana czekolada po tym jak Calum posmarowal jego twarz czekolada z omletu.
- Dobra, idziemy do łazienki. Raz, raz – wstałam i spojrzałam na Luke’a.
Weszlam do łazienki, Ashton wszedł po mnie a ja zamknelam drzwi na klucz.
- Dlaczego nas zamknelas? – zasmial się cicho i spojrzał na mnie.
- Nie wiem, odruchowo. Jak chcesz, możesz otworzyć – usmiechnelam się delikatnie, zamoczylam kawalek recznika i podeszłam do chłopaka.
Stanelam na palcach żeby dosiegnac mu recznikiem do czekoladowego czola.
Zaczelam mu delikatnie scierac czekolade z gornej części twarzy.
- Powiedz Alex, jest dla nas szansa? – spojrzał na mnie ze swoim charakterystycznym mini uśmiechem.
-Może. Najprawdopodobniej jakas minimalna szansa jest – zasmialam się delikatnie i starłam ostatnia smuge czekolady z jego nosa.
Chlopak odetchnal glosno i usmiechnal się delikatnie po czym wskazal na drzwi.
- Ty wychodz, mysze jeszcze umyc Ashton’a i Calum’a – zasmialam się cicho myslac jakie z nich dzieci.
Po chwili Ashton wszedł do łazienki, zamknal drzwi i stanal przede mna.
- I co teraz? – zasmial się cicho i podszedł do mnie jeszcze bliżej.
Usiadlam na pralce, on podszedł jeszcze bliżej i cmoknal mnie czekoladowymi ustami w moje.
Zasmialam się cicho i zaczelam czyscic mu twarz z czekolady.
Po chwili, już był czysty wiec zawolalam Calum’a.
Z nim było najgorzej.
Czekolada na twarzy, włosach i koszulce.
Zaczelam mu scierac czekolade z twarzy na co zmarszczyl brwi i spojrzał na mnie.
- Co się dzieje, Cal? – usmiechnelam się delikatnie i zmylam suche resztki z jego twarzy.
- Nic, nic – usmiechnal się delikatnie i przetarl twarz reka.
- Sciagnij koszulke – powiedziałam i odwrocilam się po czym otworzylam kosz z praniem.
Chlopak kiwnal glowa i wykonal polecenie.
Stanal przede mna z najsłodszym uśmiechem kiedykolwiek widzianym na swiecie.
- Myjemy wlosy Skarbie – usmiechnelam się delikatnie i przekrecilam kurek, żeby zaczela lac się ciepla woda.
Nabralam trochę szamponu na rece i nalozylam piane na zwilżone już wlosy Calum’a.
Masowalam mu wlosy a następnie splukalam, wysuszyłam suszarka i ulozylam.
- Swietnie, teraz do Capitol Records czas – spojrzałam na zegar i wyszłam z łazienki.
Wyszlismy na zewnątrz, zamknelam drzwi do domu i poszlam za Mulatem.
Chlopcy już czekali na nas w samochodzie wiec weszliśmy do srodka, zapielismy pasy a ja rozejrzałam się.
- Wszyscy gotowi? – usmiechnelam się do nich po czym oni kiwnęli glowami.
Usmiechnelam się szeroko i ruszyliśmy.
To ich dzień.
- Jestescie gotowi? – spojrzałam na nich usmiechnieta – Ashton, podaj mi wode – spojrzałam na butelke na jego kolanach.
- Jestem gotow – Ashton zasmial się delikatnie i podal mi wode.
Napilam się pare lykow i spojrzałam za okno.
Byliśmy już na miejscu.
Wyszlismy z samochodu i weszliśmy do srodka.
Luke podszedł do mnie i chwycil mnie za reke.
Usmiechnelam się delikatnie i pociagnelam go w strone studia.
Chlopcy przywitali się ze swoim gościem od sprzętu i weszli do kabiny dziwkoszczelnej.
Usiadlam na fotelu który podstawil mi dźwiękowiec.
Spojrzalam na chlopakow.
Wygladali tak swobodnie.
Usmiechnelam się po czym zalozylam słuchawki i zaczelam sluchac.
Zaczeli spiewac a ja spojrzałam na kobiete która wlasnie weszla do pomieszczenia.
Spojrzala na mnie zimnym spojrzeniem i odezwala się twardym glosem.
- Co ona tu robi? Nie została zaproszona na nagrywanie – warknela do dziekowca, a ten spojrzał na mnie po czym przeniosl wzrok na konsole.
- Agnes, proszę cie. Nie rob scen. Będziesz się czepiac wszystkich którzy tu przychodzą? – westchnal glosno i spojrzał na nia pustym wzrokiem.
- Tak. Cywile nie mogą tutaj przychodzić – spojrzała na mnie złym wzrokiem.
Przeszedl mnie zimny dreszcz i spojrzałam na nia.
- Agnes.. – zaczal facet.
- Nie, ja wyjde. Jeżeli to kłopot, ze tu jestem to po prostu wyjde – usmiechnelam się delikatnie po czym wstałam z krzesła, odlozylam słuchawki i skierowałam się do wyjścia.
Spojrzalam jeszcze raz na chlopakow po czym wyszłam na zewnątrz.
Usiadlam na kanapie w hall’u i rozejrzałam się.
Westchnelam glosno i wzielam te same czasopisma co kiedyś.
Zaczelam czytac po czym rozlegl się szczek zamka i drzwi się otworzyly.
Nie podniosłam wzroku, ale uslyszalam tupot obcasow i zdenerwowane westchnienie Agnes.
Poczulam czyjes rece na moich oczach.
- Zgadnij kto to? – chłopak zasmial się.
- Hmm.. Yourman? – zasmialam się cicho.
- Prawie. Jego ludzka postac Ashton Irwin który jest czarująco przystojny i do tego zabawny – zasmial się, zdjal rece z moich oczu i usiadł kolo mnie – dlaczego jesteś tutaj a nie tam? – wskazal na studio.
- Sekretarka mnie wygonila – westchnelam cicho i oparłam glowe o jego ramie.
- Zalatwimy to – usmiechnal się szeroko i spojrzał na mnie.
- Najpewniej masz jakiś warunek, hmm? – spojrzałam na niego spokojnie.
- Mhmm, wstan – usmiechnal się ponownie a ja wstałam.
Wstal od razu po mnie, przycisnal mnie do sciany i wpił się w moje usta.
Na poczastku nie bylam pewna co mam zrobić.
Stac, objac go czy robic cokolwiek innego.
W końcu odwzajemnilam pocałunek po czym objelam jego szyje delikatnie swoimi rekami.
Musielismy oboje uslyszec ciche chrzakniecie bo jednocześnie obrocilismy glowy w ta sama strone.
- Co się dzieje Agnes? – Ashton usmiechnal się delikatnie i puscil mnie po czym objal w pasie.
- Nic takiego. Przynioslam wam Kawy i Herbaty – usmiechnela się słodko.
- Slyszalem, ze bylas niemila dla mojej dzi.. Przyjaciolki – poprawil się i podniosl brew.
- Ashton, nie roztrząsajmy tego – usmiechnelam się delikatnie po czym chłopak pociagnal mnie do Sali i zamknal drzwi.




***

czytasz= komentujesz Każdy komentarz się liczy :)

Nie komentujesz, dla mnie to oznaka, zeby przestac pisac. Dziekuje z gory za wszystkie komentarze. Do zobaczenia :)

środa, 28 maja 2014

Rozdzial XVII

ALEX’S POV

- Ja dzisiaj spie sama, nie ważne czy na podłodze, spie sama – westchnelam cicho i usiadłam na krześle w kuchni.
- Alex, nie wygłupiaj się. Spisz dzisiaj w moim pokoju. Ja się przespie na kanapie – Michael usmiechnal się delikatnie i spojrzał na mnie speszony.
- Mike, to naprawdę kochane, ale jednak zostane przy kanapie – usmeichnelam się delikatnie i wstałam po czym podeszłam do kanapy i polozylam się na niej.
Wzielam jakiś koc który lezal z boku kanapy i okryłam się nim.
- Na pewno nie chcesz spac u mnie? – Mike spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Na pewno Mikey. Dobranoc – usmiechnelam się do niego i zamknelam oczy.
- Dobranoc – westchnal zrezygnowany a ja zamknelam oczy i odplynelam do krainy snu.

LUKE’S POV

Poszedlem spac, po paru godzinach, obudziłem się i usiadłem na lozku.
Dobra, ludzie maja racje, musze jednak isc do toalety.
Ehh, takie zycie.
Chyba.
Wstalem i najciszej jak moglem, zszedłem na dol i spojrzałem odruchowo na kanape na której spala dziewczyna.
Wygladala tak spokojnie.
Poszedlem do toalety, zalatwilem to co musialem i spojrzałem na siebie w lustrze.
- Co ci wszyscy ludzie w tobie widza? – zapytałem sam siebie i westchnąłem.
- Widza przystojnego chłopaka z ogromnym talentem.
Uslyszalem glos dziewczyny i spojrzałem na jej postac stojaca w drzwiach.
- Dlaczego nie spisz? – westchnąłem cicho i spojrzałem na jej wpol nagie ciało owinięte tylko moja koszula..
Chwila, skad ona miała moja koszule?
Moja ulubiona koszule?
O Jezus, byłem w samych bokserkach.
Stalismy tak naprzeciwko siebie w samej bieliźnie, co się dzieje?
- Przyswieciles mi zarowka w oczy. Nie zamknales drzwi do końca i jeden promyczek mignal mi po oku – zasmiala się cicho.
- Przepraszam – podrapałem się po glowie.
- Nic się nie stało. Na tej kanapie i tak nie da się spac – westchnela glosno i wyszla z łazienki.
Poszedlem za nia az do kuchni.
- Nadal możesz spac z Mike’m – westchnąłem cicho i usmiechnalem się delikatnie.
No co? Nie patrz tak na mnie.
Chce, żeby była szczesliwa, ze mna lub beze mnie.
- Wlasnie się zastanawiam, ale co powiedzą chłopaki? Znowu będzie zle – westchnela cicho i spojrzała na mnie ze lzami w oczach.
- Ej, mala, nie placz –szepnalem i przytuliłem ja mocno.
Poczulem jej cieple lzy na swoim ramieniu.
Cmoknalem ja w glowe i przytuliłem ja mocno, nie chciałem jej już nigdy puscic.
- L.. Luke ja nie chce wybierac. To.. To jest za duza presja dla mnie – rozplakala się już na dobre.
- Masz dużo czasu do namysłu. Nikt na ciebie nie napiera. Nie placz już – cmoknalem ja w czolo i usmiechnalem się pocieszająco.
Dziewczyna nie przestawala szlochac ani na chwile wiec spojrzałem na nia.
- Chcesz jeszcze dzisiaj ze mna spac? – usmiechnalem się delikatnie i zgarnalem jej wlosy z czola.
Pokiwala glowa i wtuliła się we mnie mocniej.
Wzialem ja na rece i wyszedłem z nia na gore.
Polozylem ja na lozku, sam klapnalem obok i przytuliłem ja od tylu.
- Jestes dla mnie wszystkim – cmoknalem ja w tyl szyi i zamknąłem oczy.
Dziewczyna odetchnela cicho i zamknela oczy.
Pociagnela nosem i po chwili jej oddech spowolnil a ona zasnela.
Wygladala tak bezbronnie.
Jak Ksiezniczka.
Ksiezniczka która czeka na swojego bohatera.
Na swojego wybawcę.
Spojrzalem na nia ostatni raz dzisiaj i zamknąłem oczy.

***

Promienie słoneczne przebily się przez zaslony do moich oczu.
Otworzylem je, co nie było za dobrym pomysłem, bo od razu musialem je zmruzyc, ponieważ swiatlo razilo zbyt mocno.
Rozejrzalem się delikatnie i zauwazylem, ze dziewczyna zniknela z moich objec.
Wstalem powoli, ubrałem swoje ulubione czarne rurki i szara koszulke po czym zbiegłem na dol.
Dziewczyna siedziała i rozmawiala z Calum’em smiejac się delikatnie z jego madrych i elokwentnych zartow które dla zwykłych ludzi sa po prostu nudne.
Ale ona nie była zwykla.
Ona była moja wyrafinowana Ksiezniczka dla której zrobiłbym wszystko.
- Dzien Dobry Lukey – usmiechnela się do mnie po czym wstala, cmoknela mnie w policzek, podala mi talerz i nalozyla dwa omlety.
Udekorowala to truskawkami i czekolada.
- Dzien Dobry Ksiezniczko – usmiechnalem się delikatnie i usiadłem obok swojego przyjaciela.
- To wiec jak, umówieni? – Cal spojrzał na nia z uśmiechem.
Ona kiwnela delikatnie glowa i zgarnela swoje długie brazowe wlosy do tylu.
- O dziewiętnastej, tak? – spojrzała na niego z flirciarskim uśmiechem.
Calum pokiwal glowa delikatnie, usmiechnal się i wrocil do jedzenia.
Czyli, ze sa umówieni.
Presja coraz wieksza.
Nie strace jej, prawda?
Spojrzalem na schodzącego ze schodow Mike’a.
Spojrzal na nas i usmiechnal się delikatnie.
- Dzien dobry Lads. Dzien dobry Alex – usmiechnal się do niej jednym z tych jego „zniewalających” usmiechow i usiadł obok niej.
- A wiec, zaraz jedziemy do Capitol Records – usmiechnela się szeroko i podala Michael’owi talerz z jedzeniem.
Michael grzecznie podziekowal i zaczal jesc.
Alex spojrzała na mnie z uśmiechem i puscila do mnie oczko.
Zasmialem się cicho na pamięć tego co się stało wczoraj.

Moja bezbronna Ksiezniczka.

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdzial XVI

LUKE’S POV

Pocalowalem ja.
Przez chociaż mala jedna chwile, czulem jej smak na swoich ustach.
Po chwili oderwała się ode mnie, spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem i wybiegla z domu wsiadając do auta.
Nie zdarzylem się do końca otrzasnac a jej już nie było.
To było cos niesamowitego.
Jak.. Jak dotyk zimnej wody w upalny dzień.
Jej usta musnely moje, i zostawily na nich elektryzujący slad.
Slad którego nie da się zapomnieć, nawet jeżeli byśmy próbowali z calych sil.
Gdy już otrzasnalem się z tego uczucia, wyszedłem na zewnątrz i spojrzałem na slady po oponach i miejsce w którym jeszcze pietnascie minut temu stał jej czarno niebieski Voltswagen.
Westchnalem glosno i usiadłem na ziemi.
Chce ja zobaczyć. Teraz.
Uslyszalem chrzast kamieni i podniosłem glowe.
- No i co, uciekla? – Ashton usiadł obok mnie i spojrzał na wcześniejsze miejsce auta.
Pokiwalem glowa i zwrocilem glowe ku niemu.
- Ashton, co czujesz kiedy ja widzisz? – spojrzałem na chłopaka który siedział zamyslony wpatrując się w pusta przestrzen.
Po chwili namysłu odpowiedział:
- Szczescie.
- Tak po prostu, szczęście? – zdziwiłem się.
- Tak. Tak po prostu – usmiechnal się delikatnie i przeniosl swój wzrok na mnie – Sluchaj, milosc nie polega na płakaniu kiedy ona placze. Nie polega na smianiu się kiedy ona się smieje. Polaga na wzajemnym zaufaniu, szczęściu.. I milosci. Przede wszystkim – usmiechnal się delikatnie i wrocil wzrokiem w dal.
Zamurowalo mnie.
Ze tez Ash stal się takim geniuszem akurat teraz.
- A ty? – Ashton wyrwal mnie z zamyslenia.
- Ja? Ja czuje.. Ja nie wiem co czuje. Kiedy jest ze mna, jestem pelen energii, moglbym zrobić wszystko, a kiedy jej nie ma, jestem wrakiem tak jak teraz – westchnąłem cicho nie wiedzac co dalej powiedzieć.
Co miałem powiedzieć?
Ze za każdym razem kiedy ja widze zaladek podchodzi mi do gardla, zaczynam się pocic ze zdenerwowania i czuje się jakbym miał zaraz wyjść z siebie kiedy cos do mnie mowi?
Ze kiedy nasze usta się spotykają, czuje, ze nareszcie znalazłem sens zycia?
Nie umiałem nawet skleic zdania kiedy była przy mnie.
Denerwowalem się, ze powiem cos czego nie powinienem mowic.
Jestem po prostu szczęśliwy.
Szczesliwy jak nigdy.

CALUM’S POV

Wyszedłem na gore i spojrzałem na Michael’a który siedział i pisal cos w swoim zeszycie z tekstami.
- Co tam piszesz Mike? –zasmialem się i wskoczyłem mu na lozko.
Spojrzalem mu przez ramie i zauwazylem już spory tekst piosenki napisany na kartkach.
Zaczalem czytac powoli.
- Ouu.. Mikey przezywa nieszczesliwa milosc – szturchnalem go delikatnie w reke.
- Nawet mnie nie denerwuj. Calum, ona mnie nawet nie lubi – westchnął glosno.
- No ale przecież Luke cie polubil, ona tez zdazy. Poczekaj chwile – usmiechnalem się delikatnie i polozylem się wzdłuż jego lozka.
- Calum, boje się, ze jednak nie masz racji – przygryzł delikatnie warge i zamknal oczy.
- A kto jest ta szczesciara, hmm? – usiadłem i chwyciłem butelke z woda.
Pociagnalem kilka lykow po czym o mało się nie zakrztusiłem kiedy Michael wyszeptał odpowiedz.
- Alex. – szepnal prawie niedosłyszalnie i wstal po czym podszedł do szafy.
- Stary, Nie może być – wstałem i spojrzałem na niego.
- Dlaczego? Bo jestesmy inni? Bo Ashton i Luke już się o nia bija? To mnie wlasnie najbardziej rani, ze moi najlepsi przyjaciele sa zakochani w dziewczynie która mi tez się podoba! – westchnal glosno i spojrzał na siebie w lustrze – powinienem odpuscic? Nawet w najmniejszym stopniu nie wyglądam jak Luke czy Ashton. Nie mam zadnych szans – westchnal glosno i usiadł na krześle.
Uslyszelismy ciche pukanie w szybe.
Odruchowo spojrzeliśmy na okno w którym widniała szczupla postac w ubraniach naszego przyjaciela.
Ona pomachala do nas i wskazala na klamke od drzwi.
Mike zerwal się z miejsca i otworzyl drzwi.
Wstalem i podeszlem do niej.
- Hej, co tu robisz? Nie pojechalas czasami do domu? – spojrzeliśmy na nia jednocześnie.
- Nie. Wrocilam akurat żeby uslyszec bardzo dobre wiadomości – usmiechnela się delikatnie i spojrzała na mnie.
- Jakie?
- 3 z 4 czlonkom waszego zespołu podobam się ja. Jeej – powiedziała mniej entuzjastycznie.
- Slyszalas? – Mike spojrzał na nia spokojnie.
- Kazde slowo Mikey. To nie tak, ze cie nie lubie, po prostu odkad tutaj jestem zamieniliśmy może ze cztery zdania – westchnela cicho i usmiechnela się do Mike’a pocieszająco.
-  Szczerze? To podobasz się wszystkim chłopakom w tym domu – wtracilem się.
- Ty.. Ty tez? – powiedziala jednocześnie z Michael’em.
Przyjaciel i dziewczyna spojrzeli na mnie.
Michael jakby chciał mnie zabic, a dziewczyna zarumieniła się delikatnie.
Kurde, chyba nie powinienem tego mowic.

NARRATOR OGOLNY.

Alex zbiegla na dol krecac glowa i podchodząc do kuchenki.
Nalala sobie szklanke wody i napila się kilka lykow i spojrzała na wchodzącego blondyna i lokowatego.
Westchnela glosno i nabrala powietrza w pluca.
Opowiedziala co się stało na gorze.
Chlopaki spojrzeli po sobie po czym spojrzeli na mnie.
Luke westchnal glosno i naszla go myśl.
Zaczal mowic.
- Niech Alex pojdzie z wszystkimi na randke, później wybierze jednego z nas. Reszta będzie musiala to zaakceptować. Stoi? – spojrzał na nich i na dziewczyne.
- Luke, to nie takie pros..
- Jak się kogos kocha, to się to czuje Alex. Wybierzesz jak będziesz czula – usmiechnal się delikatnie po czym dziewczyna kiwnela glowa.
Slonce zaczynalo chowac się za horyzontem, wiec chłopcy uznali, ze czas się klasc spac.

Tak minal kolejny dzień. 

sobota, 24 maja 2014

Rozdzial XV

- Alex, jedz bo ja tez nie będę jesc – Luke zrobil smutna mine i po chwili wybuchnal smiechem.
- No już, już. Poczekaj – zasmialam się i napilam się lyk herbaty.
Luke podsunal mi jednego tosta.
Zasmialam się cicho i zjadłam go powoli.
Spojrzalam po chłopakach którzy patrzyli teraz tylko na mnie.
- Co jest? –spojrzalam na nich i usmiechnelam się delikatnie.
- Nic, po prostu to dziwne, ze upierasz się, ze nie jesteś z Luke’m a i tak nosisz jego ciuchy i zachowujecie się jak para – Michael wzruszyl ramionami i wrocil do jedzenia.
Wzruszylam delikatnie ramionami po czym prychnelam cicho i spojrzałam na Ashton’a.
Ten odwrocil się w moja strone i poslal mi najbardziej zniewalający uśmiech na całym swiecie.
Wstalam powoli i podeszłam do Ash’a.
Cmoknelam go we wlosy podeszłam do kuchenki.
- Luke, chodz tu na chwilke – usmiechnelam się delikatnie po czym chwyciłam tosta i ugryzłam delikatnie.
Chlopak kiwnal glowa i podszedł do mnie z uśmiechem.
- Zaproszenie na slub nadal aktualne? – spojrzałam na niego odkladajac jedzenie.
- Nadal czekam – usmiechnal się szerzej.
Rozejrzalam się po brazowych szafkach i szarym blacie po czym wrocilam na niego wzrokiem.
- Nie mow nikomu, ale ide z toba – chwyciłam go delikatnie za reke.
- Naprawde? – spojrzał mi w oczy i zanim zdazylam kiwnąć glowa, on wzial mnie na rece i zaczal skakać z radości.
Trzymalam się go mocno i smialam najgłośniej jak mogłam.
- Luke.. Lukey, Luke, puść mnie – przylozylam reke do czola i usmiechnelam się delikatnie.
Kiedy wreszcie się zatrzymaliśmy a chłopak mnie puscil, ja zatoczyłam się delikatnie do tylu i chwyciłam się szafki.
- Nic cie nie jest? Jejku, przepraszam – zasmial się zakłopotany.
- Nie, nic – odetchnelam cicho i spojrzałam na niego usmiechnieta.
Nadal krecilo mi się w glowie ale powoli przechodzilo.
I dobrze, te zielone barwy scian przyprawiają mnie o mdlosci.
Zamknelam oczy i delikatnie oparłam się o sciane.
- Boze, nigdy więcej mna tak nie krec – zlapalam się za glowe i jeknelam cicho.
Uslyszalam szuranie krzesła i poczułam jak ktoś mnie podnosi i ze mna gdzies idzie.
Nie mogłam nadal otworzyć oczu, bo robilo mi się nie dobrze.
W koncu, kiedy odwazylam się otworzyć oczy, a moja glowa przestala już wirować, spojrzałam na chłopaka który zaniosl mnie do pokoju.
- Dziekuje Ash – usmiechnelam się delikatnie po czym wsparlam glowe na dloni.
- Nie ma sprawy. W koncu.. W końcu jesteś dla mnie wazna – usmiechnal się delikatnie po czym usiadł obok mnie z butelka wody w rece.
Podal mi ja z uśmiechem.
Chwycilam niewielka butelke w rece i odkrecilam ja.
Pociagnelam lyk i odetchnelam cicho.
- Nadal ci niedobrze? – spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Nie, już jest lepiej niż było – usmiechnelam się delikatnie po czym odlozylam butelke.
- Slyszalem, ze idziesz z Luke’m na slub Katelyn? – westchnal cicho po czym usmiechnal się sztucznie.
Kiwnelam glowa po czym dodałam.
- Myslisz, ze mogę zalozyc ta moja nowa sukienke? Czy zostawić ja na poprawiny? – polozylam glowe na jego ramieniu.
- Mysle, ze na poprawiny. Jutro możemy pojsc i kupic ci sukienke, jeżeli chcesz – usmiechnal się delikatnie.
Spojrzalam na niego zdziwionym wzrokiem i usmiechnelam się delikatnie po czym kiwnelam glowa.
- Ashton! – usłyszeliśmy glos Calum’a po czym otwierające się drzwi.
Spojrzelismy na niego jednocześnie.
- Co tam Cal? – spojrzał na niego.
- Dzwonili do nas z Capitol Records. Musimy tam być jutro z samego rana – oznajmil mulat i zbiegl spowrotem na dol.
- Jezus, prze..
- Nic się nie stało. Pojde sama. Nie musisz się przejmować – usmiechnelam się delikatnie po czym cmoknelam go w policzek. – Dziekuje za checi.
- Za checi należy się cos więcej – wystawil delikatnie warge i zrobil mine smutnego psa.
- Ojej, a co chcialbys dostać? – zasmialam się cicho i zamknelam oczy.
- Ciebie – szepnal mi delikatnie do ucha.
- Ale.. Ale jak to mnie? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Po prostu, Alex. Podobasz mi się. Podobalas mi się taka bezbronna na tym boisku. Kiedy moglem cie obronić przed tymi pilkami.. Czulem się najlepiej na swiecie. – usiadł przodem do mnie.
Zarumienilam się delikatnie i spojrzałam mu w oczy.
- Ale Ashto.. – szepnelam ale on nadal mowil.
- Zabiore cie na jedna randke. Jeszcze nie wiem kiedy, ale zabiorę i po niej, możesz powiedzieć, ze nie chcesz ze mna być – usmiechnal się delikatnie.
Westchnelam cicho i kiwnelam glowa.
- Usmiechnij się. Twój uśmiech dodaje mi otuchy – przejechal opuszkami placow po moim policzku i usmiechnal się delikatnie.
- Nie mogę. Glowa mnie boli Ashton. Za dużo tego wszystkiego – westchnelam cicho i cmoknelam go w policzek – ide do domu. Do zobaczenia Ash – usmiechnelam się słodko i zeszłam na dol.
Wpadlam niechcący na Mike który obrzucil mnie wspolczujacym wzrokiem.
Najpierw nie zrozumiałam dlaczego ale później zauwazylam Luke’a który wpatrywal się we mnie ze smutna mina.
- Lukey. Nic się nie stało – podeszłam do niego delikatnie i przytuliłam go najmocniej jak mogłam.
- Przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem – wtulil swoja twarz w moja pusta przestrzen pomiędzy ramieniem a szyja i pociagnal delikatnie nosem.
- Luke, spokojnie. Nie raz jeszcze tak się stanie, a ja i tak będę cie uwielbiać – cmoknelam go w jego blond wlosy i poglaskalam go po plecach.
- Ale.. Ale jak to? – spojrzał na mnie zakłopotany.
- Co masz na myśli? – spojrzałam mu w oczy.
- No.. Uwielbiasz mnie? – szepnal prawie niedosłyszalnie.
- Jestes moim malym Australijskim Skarbem Luke – usmiechnelam się delikatnie.
Przygryzl delikatnie warge i westchnal.
- Pewnie mnie teraz znienawidzisz, no ale trudno – usmiechnal się przepraszająco.
Chwycil mnie za policzki i wpił się w moje usta.
Prez chwile czułam się dobrze.
Zaskakujaco dobrze.
Ale zaraz pomyslalam o Ashton’ie.
Oderwalam się od chłopaka, cmoknelam go delikatnie w usta ostatni raz i wybiegłam z domu.
Weszlam do swojego auta i odjechałam.

Boze. Co za dziwny dzień.

czwartek, 22 maja 2014

Rozdzial XIV

ALEX POV

Obudzilam się pod wpływem swiatla swiecacego mi w twarz.
Otworzylam oczy po czym zmruzylam je i przetarłam.
Spojrzalam przed siebie.
Twarz Ashton’a wygladala tak spokojnie.
Chcialam się ruszyc ale czyjes silne rece trzymaly mnie z tylu.
- Czesc Ksiezniczko – poczułam maly cmok na tyle swojej glowy.
- Hej Maluszku. Jak się czujesz? – usmiechnelam się delikatnie.
- Jest dobrze. Nawet bardzo. Alex, musze ci cos wyznac – szepnal mi do ucha.
- No wal – usmiechnelam się delikatnie.
Spojrzalam na Ashtona który wlasnie otworzyl oczy.
- Dzien dobry Piekna – usmiechnal się i cmoknal mnie w nos.
- Dzien dobry Ashton – usmiechnelam się szeroko – To co chciales powiedzieć? – spojrzałam na Luke’a po czym polozylam się na plecach.
- Ja.. A nic już – westchnal zrezygnowany.
Kiwnelam glowa i nie dopytywałam widzac jego smutna mine.
Wstalam i weszłam do łazienki.
Zmienilam to co miałam zmienić, wyszłam i polozylam się znowu w lozku pomiędzy dwoma najprzystojniejszymi chłopakami na ziemi.
- Czas wstawac? – spojrzałam na chlopakow usmiechnieta.
- Chyba jeszcze nie – Ashton przyciagnal mnie do siebie i zamknal w zelaznym uścisku.
Zasmialam się cicho po czym cmoknelam go w czolo.
- Jestes niemożliwy – zauwazylam.
- Ale nadal mnie kochasz – zachichotal cicho po czym cmoknal mnie w usta.
- Hmm.. Może – wystawiłam mu jezyk.
Uslyszalam jak Luke wstaje szybko z lozka i wchodzi do łazienki.
Drzwi zamykają się z trzaskiem a ja slysze ciche szlochanie.
- Ash, słyszysz to? – szepnelam do niego zakrywając mu delikatnie usta.
- Nie przejmuj się tym, to pewnie woda – mruknal wtujajac swoja twarz w poduszke.
- To Luke, poczekaj – wyszłam z lozka, ubrałam jakas czarna koszulke i zapukałam do drzwi łazienki. – Luke, wszystko w porządku?
- T-tak – zajaknal się.
- Luke, slysze, ze cos jest nie tak – nalegałam nasluchujac przy drzwiach.
- Zostaw mnie, nie chce, zebys widziala mnie w takim stanie – pociagnal nosem.
- Luke, proszę. Nie zostawię przyjaciela w takim stan..
- No wlasnie – westchnal cicho.
- Luke, otworz drzwi. Wejde i od razu wyjde. Tylko chce ci cos powiedzieć a nie lubie mowic przez drzwi – zapukałam delikatnie.
Uslyszalam głębokie westchnienie i szczek zamka.
Otworzylam delikatnie drzwi i weszłam do srodka.
Zamknelam drzwi i stanelam przed wysokim blondynem.
- Co ty sobie wyobrazasz, co? – warknelam do niego na co on spojrzał na mnie zdzwionym wzrokiem.
- Ale..
- Przestan! Mogles mi powiedzieć, ze jesteś zazdrosny o Ashton’a! – jeknelam cicho po czym spojrzałam w jego oczy. – Czyli o to były te wszystki klotnie? O zazdrość?
- no tak jakby – westchnal glosno.
- Jezus, Luke. Jestesmy przyjaciolmi. Ja.. Ja nie wiem. Musze to przemyslec –westchnelam i usiadłam obok brodzika.
- Dobra. Ostatnie pytanie – usmiechnal się i kucnal przy mnie.
- Jakie? – spojrzałam na niego i usmiechnelam się delikatnie.
- Pojdziesz ze mna na slub mojej znajomej? – chwycil moja reke niepewnie po czym usmiechnal się delikatnie.
- Zastanowie się. Dobrze? – usmiechnelam się delikatnie po czym wstałam.
Chlopak kiwnal glowa i cmoknal mnie w usta.
- Masz nieswiezy oddech, ale wcale mnie to nie odrzuca – prychnął smiechem i cmoknal mnie jeszcze raz.
- Wezme sobie szczoteczke i umyje, jeżeli tak bardzo chcesz – usmiechnelam się delikatnie.
- Nic takiego nie mowilem – podniosl rece w geście poddania.
- Chodz, idziemy myc te zeby bo twój oddech tez pachnie nie lepiej – usmiechnelam się słodko, wstalam i podeszłam do szafki.
Znalazlam nowe szczoteczki i spojrzałam na Luke’a.
- Mogę? – machnelam mu szczoteczkami przed twarza.
Kiwnal glowa i siegnal po swoja.
Ja rozpakowałam czarna i nalozylam sobie i jemu pasty.
Zaczelam szczotkować zeby po czym spojrzałam na uśmiechniętego blondyna.
- Co tam, Blondasku? – zasmialam się delikatnie i wyplułam pine do zlewu.
- Nic Mądralo – zasmial się cicho i zrobil to co ja.
Wytarlismy usta i wyszliśmy z łazienki.
Spojrzelismy na chlopakow patrzacyn wprost na nas.
- Widze, ze już zaliczylas naszego kolege – wszyscy wybuchneli smiechem i spojrzeli na zarumienionego Luke’a.
- Umm.. Znaczy.. – spojrzałam na nich i westchnelam cicho.
- Czyli, ze jednak! – krzyknal Cal i zaczal zwijac się ze smiechu.
- Jak sobie chcecie, tak sobie myślcie, ja ide zrobić sobie sniadanie – wzruszyłam ramionami i zeszłam w samej bieliźnie i koszulce Luke’a na dol.
Stanelam przed lodowka i poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tylu.
- Nie chcesz może ubrać spodni? – Luke usmiechnal się i wskazal na rurki w jego rece.
- Nie pogardzę – usmiechnelam się i wzielam od jego spodnie.
Ubralam je po czym spojrzałam na niego.
- Troszke za duże ale sa okej – zasmialam się cicho i cmoknelam go w policzek.
Spojrzalam do lodówki i wyciagnelam szynke, ser i keczup po czym wzielam tosty i zaczelam robic tosty z serem i szynka.
- Dla mnie tez zrobisz? – zapytal usmiechniety Ashton wchodząc do kuchni.
Kiwnelam glowa i zaczelam robic więcej.
- Luke, zrobisz herbate? – usmiechnelam się delikatnie i wyciagnelam pierwsze zrobione tosty.
 Polozylam je na talerzu na stole i poszlam robic następne.
Usmiechnelam się delikatnie patrząc jak chłopcy pałaszują sniadanie wykonane przez moja skromna osobe.
Swoja droga, nigdy nie widziałam, żeby ktoś jadl cokolwiek tak szybko jak oni zjedli to sniadanie.
Chyba musiało im strasznie smakować.
Stanelam za Luke’m i Calum’em i usmiechnelam się delikatnie.
- I jak tam, smakuje? – zapytałam patrząc na nich.
Pokiwali energicznie glowa.
- A ty czemu nie jesz? – Luke spojrzał na mnie zatroskany.
- Poczekam az wy zjecie – usmiechnelam się delikatnie.
- Nie, jesz ze mna. Teraz – usmiechnal się, posadzil mnie obok siebie i probowal podsunąć mi talerz z jedzeniem.
Glupek maly. Ojej, mysle, ze go kocham.
Znaczy.. Nie mysle.. Znaczy..

Ojej, sama nie wiem o co mi chodzi!

wtorek, 20 maja 2014

Rozdzial XIII

- Luke, daj mi to ciastko – Ash jeknal glosno po czym siegnal po ciastko które było w rece Luke’a.
Siedzialam skulona pośrodku tej ‘wojny’.
Chichotalam coraz bardziej po czym spojrzałam na Luke’a.
- Lukey, oddaj mu to ciastko. Kupimy więcej – usmiechnelam się do niego delikatnie po czym wyciagnelam dlon w jego strone.
- Ale.. –zaczal smutno.     
- Luke, proszę – westchnelam cicho i oparłam się o ramie blondyna.
Westchnal glosno i rzucil ciastko Ashton’owi.
- Wiesz co? – spojrzałam na niego spokojnie.
-Hmm? – usmiechnal się delikatnie po czym spojrzał na mnie.
- Jestes kochany – poczochralam jego wlosy po czym wtuliłam się w niego mocniej.
- Już prawie w domu – Mike usmiechnal się delikatnie nadal patrząc na droge.
- Zaspiewaj mi cos. – szepnelam i przymrozylam oczy.
Zaczal cicho spiewac mi do ucha.
Rozpoznalam piosenke.
„Drop me in the Ocean”.
Przygryzlam delikatnie warge, usmiechnelam się i po chwili zasnelam.

***

   LUKE’S POV

Spiewalem cicho do jej ucha.
Przestalem kiedy poczułem jak jej reka zeslizguje się z mojego torsu.
Chwycilem ja delikatnie i przytuliłem do siebie.
Poczulem jak odetchnela glosno i wrocila do krainy snow.
- Spij Ksiezniczko. – usmiechnalem się delikatnie po czym cmoknalem ja w czolo.
- Ej, ludzie. W domu jesteśmy – Cal usmeichnal się szeroko i wybiegl z samochodu.
Spojrzalem na niego i pokrecilem glowa.
- Dzieciak – zasmialem się delikatnie i otworzyłem drzwi po czym wzialem dziewczyne delikatnie na rece i zaniosłem przeniosłem ja do domu.
Wszedlem po schodach w gore i do swojego pokoju.
Polozylem ja delikatnie na lozku i spojrzałem na nia.
- No i co teraz? Przeciez cie nie rozbiore od tak? – przygryzłem delikatnie warge.
„Okej, raz kozie smierc, najwyżej mnie znienawidzi.” – westchnąłem w myślach i rozebrałem ja powoli po czym zostawiłem tylko bieliznę.
Jeknalem w myślach i poszedłem do łazienki wziasc prysznic.
Myslalem co jej powiem rano.
Jaka będzie jej reakcja na to, ze jest pol naga.
Kurde, spieprze sobie tym wszystkim zycie kiedyś.
Ale ja kocham.
Sprobuje przynajmniej.
Wyszedlem spod prysznica i owinalem swój dol recznikiem.
Poszedlem do swojego pokoju i zauwazylem, ze dziewczyna siedzi na lozku.
- Umm.. Hej Alex – usmeichnalem się niepewnie.
Kurde.
Tego się nie spodziewalem.
- Czesc Lukey. Nie przejmuj się mna. Ja bylam tylko w łazience. – usmiechnelam się delikatnie.
Kiwnalem glowa delikatnie i podszedłem do szafy.
Uslyszalam jak dziewczyna wstaje i podchodzi bliżej mnie.
Siegnalem po swoje bokserki i spojrzałem na nia.
Patrzyla na moje zdjęcia z dzieciństwa.
Zasmialem się cicho i ubrałem szybko bokserki a recznik rozwiesiłem na kaloryferze.
- Nie wiem jak ty, ale ja bym obejrzała jakiś film – usmiechnela się delikatnie i podeszla do laptopa.
- Jasne, czemu nie? – odwzajemniłem uśmiech i podszedłem do szafki z moimi filmami.
- A Jakie masz filmy? – podeszla do szafki i zlustrowala ja wzrokem.
- Czekaj, tam na gorze tez sa – wzialem ja delikatnie na rece i podniosłem wyżej po czym posadzilem ja na swoim ramieniu nadal ja przymajac.
Dziewczyna zasmiala się glosno i spojrzała na filmy.
Wybrala jeden i zeskoczyła z mojego ramienia.
Otworzyla laptopa i usiadła z nim na lozku.
Usiadlem obok niej i ulozylem poduszki, tak, zebysmy mogli na nich swobodnie siedzieć.
Spojrzalem na Alex która teraz wpatrywala się we mnie bez większego powodu.
- Wlaczamy? – usmiechnalem się delikatnie i wlozylem plytke do laptopa.
Przykrylem nas kolodra po czym wlaczylem film.
Zaczelismy ogladac a po chwili usłyszeliśmy pukanie.
- Proszę – Alex usmiechnela się i owinela szczelniej kolodra.
Ash wszedł do srodka i usmiechnal się słodko.
- Chcialem się zapytać, czy mogę spac z wami? Nie zaby cos, ale nie ma już wolnych pokoi ani kanap – podrapał się po glowie.
- Jasne, wchodz – zanim zdarzylem cokolwiek powiedzieć dziewczyna powiedziała za mnie.
No super.
A miało być tak fajnie.
Ash umiescil swoja szanowna osobe obok Alex po czym cmoknal ja w policzek.
Skierowalem wzrok na ekran i ogladalem poki nie zauwazylem, ze Alex już zasnela.
Zamknalem laptopa i odlozylem go na szafke nocna.
Usmiechnalem się delikatnie, wygladala tak spokojnie.
Spojrzalem na swojego przyjaciela.
- Ashton, co ty tu robisz? – spojrzałem na niego zdenerwowany.
- Nie tylko tobie Alex się podoba – westchnal cicho.
Zakochal się? W.. W NIEJ?
Ale.. Ale jak to w ogole możliwe?
Przeciez mowilem, ze jestem w niej zakochany.
Od samego początku!
- Ashton, o czym ty mówisz? – powiedziałem nie wierząc moim uszom.
- To co słyszysz. Ta dziewczyna pomieszala mi w glowie kiedy broniłem ja przed tymi głupimi pilkami na Sali gimnastycznej. Wtedy poczułem, ze to jest ktoś z kim chciałbym być na zawsze – westchnal glosno.
Oszolomiony i wsciekly polozylem się na swoim miejscu i przytuliłem dziewczyne od tylu.
Mój najlepszy przyjaciel chce mi odbic dziewczyne.
Po prostu swietnie.
Nie dość, ze prawie cala szkola jest przeciwko niej, to jeszcze będę walczyl ze swoim najlepszym przyjacielem.
Co mam teraz zrobić?
Kocham Ja.
Kocham ja całym swoim sercem i nie wyobrażam sobie jej z innym facetem.
Niech ktoś mi pomoze.

Nie mogę jej stracic.

niedziela, 18 maja 2014

Rozdzial XII

- I co. Już lepiej? – Ash usmiechnal się delikatnie po czym cmoknal mnie w czubek glowy. – nie musisz się przy mnie krepowac. Hej, jestem twoim przyjacielem. Nie musisz się mna martwic.
Usmiechnelam się delikatnie po tym jak chłopak objal mnie delikatnie w pasie i polozyl glowe na moim ramieniu.
Spojrzalam na wpatrującego się w nas Luke’a.
- Wybraliscie już cos? – usmiechnelam się delikatnie.
- Tak. Już zaplacilismy. Jedziemy? – Cal spojrzał po wszystkich po czym z „zakupami” poszedł do samochodu.
- Alex, wszystko dobrze? Wydajesz się strasznie blada – Luke spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Czuje się trochę slabo. Ale to może tylko przez.. No wiecie.. – westchnelam cicho i podeszłam do drzwi.
- Może wrócimy do domu? – Luke spojrzał na mnie z troska w oczach.
- to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. A wy jedzcie. Bawcie się poki możecie – usmiechnelam się delikatnie i podeszłam do auta.
- Hej, Mala. Nie zostawimy Cie w takim stanie. Odwieziemy Cie do domu i zostaniemy z toba – usmiechnal się delikatnie po czym delikatnie mnie podsadzil na siedzeniu, przypial pasem i usiadł obok mnie po czym Ash usiadł z drugiej strony.
- Ej, Skarby. To tylko okres. Pare dni i będzie wszystko okej – zasmialam się delikatnie po czym spojrzałam po ich twarzach.
- Wiem, ale wole się toba zaopiekować – Luke usmiechnal się szeroko.
Oparlam glowe o jego ramie.
- Jestes jak mój brat. Nie odpuścisz? – spojrzałam na niego spokojnie po czym cmoknelam go w policzek.
- Nie odpuszczę poki nie dojedziemy do domu – przytulil mnie mocniej i zamknal oczy.
Zasmialam się cicho i zamknelam oczy.
Odprezylam się powoli.
- Za ile będziemy w domu? – spojrzałam na niego.
- Za dwie godziny. Przespij się mala – cmoknal mnie delikatnie w czolo.
- Nie chce już spac – westchnelam cichoi otworzylam oczy.
- To może chcesz cos zjeść? – usmiechnal się delikatnie.
- Kupiliscie chyba jakies ciastka, no nie? – spojrzałam na niego usmiechnieta.
- Kupilismy baaaardzo dużo ciastek – zasmial się delikatnie po czym siegnal po pudelko ciastek i otworzyl je.
Siegnelam po jedno ciastko i zaczelam powoli jesc.
Spojrzalam na Luke’a który wydawal się tak pocieszny, ze chciałoby się go wziasc do domu.
- Luke, mam pytanie – usmiechnelam się do niego delikatnie.
- No wal – usmiechnal się szeroko po czym objal mnie ramieniem.
- Myslisz, ze podobam się Ashton’owi? Jest strasznie slodkii i chciałabym dostać od ciebie mala rade – szepnelam mu do ucha tak, żeby Ash nie uslyszal.
Momentalnie jego uśmiech zniknal z jego twarzy.
- Umm.. Ja.. Ja nie znam się na takich rzeczach – spojrzał na mnie zakłopotany.
W jego oczach ujrzałam smutek.
- Ej, wszystko w porządku? Ja tylko zartowalam. – spojrzałam na niego po czym polozylam swoja reke na jego policzku.
- Z takich rzeczy nie powinno się zartowac Alex – pociagnal nosem i zsunal moja reke z jego twarzy.
Odwrocil glowe w strone szyby i patrzyl w dal.
- Luke, ja.. – zaczelam po czym on wbil we mnie wzrok.
- Nic nie mow. – zagryzł mocno warge po czym wrocil wzrokiem w dal.
- Michael. Zatrzymaj auto. – powiedziałam nie odrywając wzroku od chłopaka.
- Ale..
- Zatrzymaj! – warknelam po czym poczułam, ze auto powoli chamuje i zjezdza na bok.
- Hej, spokojnie. Co się.. – zaczal Michael.
- Wychodze. Ktos nie ma czegos takiego jak poczucie humoru i będzie się na mnie boczyl przez reszte drogi. Ide odetchnac swiezym powietrzem. – westchnelam delikatnie po czym przeszłam przez nogi Ashton’a.
Wyskoczylam z auta i usiadłam na lawce która stala przy drodze.
Zaczelam myslec co było powodem dziwnego zachowania Luke’a.
Po chwili poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Przepraszam. Zachowalem się jak debil – blondyn westchnal delikatnie po czym schowal twarz w dłoniach.
- Dlaczego? Dlaczego jak zaczynam mowic o jakichś innych chłopakach nasłuchujesz a później jesteś naburmuszony? – spojrzałam na niego po czym pod wpływem jego smutnego wyglądu westchnelam cicho.
Podniosl glowe i zauwazylam, ze w jego oczach pojawily się lzy.
- Powiedz mi. Dlaczego placzesz? – kucnelam przed nim i wzielam jego twarz w dłonie – Duzi chłopcy nie placza. Prawda? Sa twardzi i niczego się nie boja – usmiechnelam się delikatnie cytując moja Mame.
Zachichotal delikatnie po czym przejechal palcami przez swoje krótkie blond wlosy.
- Już lepiej? – usmiechnelam się delikatnie patrząc w jego lazurowe oczy.
- Definitywnie – usmiechnal się szeroko.
- to powiesz mi wreszcie co się  takiego stało, ze byles smutny? – spojrzałam na niego usmiechnieta.
- Kiedys, może, w daleeeekiej przyszłości – zasmial się glosno.
- Ej no, tak się nie bawie! – zrobiłam smutna mine po czym popchnelam chłopaka delikatnie.
Ten oparl się o lawke po czym wstal i podszedł do mnie.
- I co teraz? – spojrzałam na niego i oplotłam rece wokół jego szyi.
- Teraz? Nie wiem – objal mnie delikatnie w pasie po czym przyblizyl nasze twarze do siebie.
Nasze usta już miały się zetknąć..
- Hej, Dziewczyny, bo robi się pozno! – Michael podszedł do nas po czym tupnal noga w asfalt.
- Kurde, Clifford! Zabije Cie kiedyś. – jeknal Luke odsuwając się ode mnie.
- Nie dasz rady – prychnal po czym odwrocil się powoli – Macie 2 sekundy. Jeżeli do tej pory się nie oderwiecie od siebie, to zaciągam was sila do samochodu – usmiechnal się słodko po czym zamknal oczy.
- Nie ma takiej potrzeby. To był tylko maly incydent. Prawda Luke? – spojrzałam na niego spokojnie.
- Ehh.. Prawda – westchnal smutno i poszedł za mna do samochodu.
Michael zasmial się cicho.
- Mike, chodz na chwile. Musimy pogadać – Luke pociagnal go z daleka od samochodu.

***
LUKE’S POV
Zaciagnalem Michael’a na lawke przed która prawie pocalowalem JĄ.
- Stary, powinienem Cie teraz tak zdzielić, zebys się na drugi raz nie wtracal! – westchnąłem ze smutkiem w glosie.
- Wiem, wiem. To twoja milosc i tak dalej. Ale zrozum, wszyscy sa już zmeczeni i marudzą, a wiesz jak Cal się zachowuje jak jest zmeczony. – jeknal Mike, co było zrozumiale.
Calum umial niezle dokopać kiedy był zmeczony.
- Ale to cie nie usprawiedliwia! – skrzyzowalem rece na piersi i westchnąłem cicho.
- Dobra marudo. Chodzmy już – Clifford westchnal glosno.
- Już tak nie zrobisz? – usmiechnalem się delikatnie.
- Obiecuje stary. Obiecuje – usmiechnal się szeroko po czym wsiedliśmy razem do auta.
Usiadlem obok niej. Jej perfumy pachnialy cudownie. Jak zawsze.

Boze, pomoz mi. Chce ja. Teraz. Już. Tutaj.