czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdzial XXV

Gdy otworzylam oczy lezalam na miękkiej wysciolce z trawy, slonce swiecilo mi w twarz a rece owiewał delikatny wietrzyk.
Zmrozylam oczy i rozejrzałam się.
Obok mnie lezalo 4 chlopakow.
Dwoch z jednej strony i dwóch z drugiej.
Nagle jeden się odezwal.
- Jak myślicie, skad bierze się milosc? – zapytal Mikey.
- Milosc jest pojęciem teoretycznym. W rzeczywistości milosc nie istnieje. To jest tylko imaginacja. No wiesz, dwoje ludzi, oboje patrza na siebie i się sobie podobają. No wiesz. „ Podoba mi się twoja twarz, badzmy zakochani” Albo cos w tym stylu. Wiekszosc mowi, ze oznaka milosci sa motylki w brzuchu.. – zaczelam tlumaczyc po czym Lucas przerwal mi.
- A ty, u kogo czujesz motyle w brzuchu? – spojrzał na mnie.
Spojrzalam mu w oczy.
- Nie powiem, bo nie calowalam was wszystkich – zasmialam się nerwowo i polozylam spowrotem.
Chlopcy zaśmiali się glosno i wrócili do rozmawiania miedzy sobą.
Ja westchnelam glosno i zamknelam oczy.
Po chwili otworzylam je i rozejrzałam się.
Bylam w swojej Sali w szpitalu.
Ani zywej duszy wokół mnie.
Zimno i ciemno a w powietrzu unosil się zapach plynu dezynfekującego.
Kiedy moje oczy przywykly już do ciemna, siegnelam po telefon i nacisnelam na przycisk odblokowujący.
Swiatlo wyświetlacza uderzylo mnie w twarz wiec zmruzylam oczy.
Kiedy swiatlo nie było już tak bardzo rażące, wybrałam numer do Michael’a, ponieważ wyswietlil się mi jako pierwszy.
Nacisnelam zelona sluchawke i zaczelam sluchac.
Jeden sygnal, następny i kolejny..
Uslyszalam jak ktoś podnosi sluchawke.
- Mikey? – szepnelam i okryłam się szczelniej koludra.
- Tak Mala? Potrzebujesz czegos? – powiedział zaspanym glosem.
- Boje się być tu sama Michael. Chcialam tylko uslyszec twój glos. – szepnelam i nasluchiwalam, uslyszalam ciche szuranie.
Po chwili uslyszalam jego słowa które mnie zatkaly.
- Będę tam za 10 minut. Do zbaczenia Skarbie – uslyszalam jak zbiega cicho na dol i rozlaczyl sie.
Spojrzalam na wyświetlacz i odlozylam telefon.
Zasmialam się cicho i polozylam wygodnie.
Czekalam może trochę więcej niż dziesięć minut, po czym uslyszalam ciche kroki.
Drzwi do mojej Sali otworzyly się powoli i zaskrzypiały glosno.
- Cholera – uslyszalam glos swojego przyjaciela i zasmialam się delikatnie.
- Czesc Mikey – ulozylam swoja poduszke i usiadłam wygodnie.
- Czesc Alex – uslyszalam jak odsuwa krzesło i siada na nim.
Siegnelam do lampki która stala na białej szafce obok lozka i zapaliłam ja.
Razem z Michael’em zmrozylismy oczy i zasmialismy się cicho.
- Dzieki za chwilowe oślepienie – spojrzał na mnie przymrozonymi oczami.
- Ojej no przepraszam – zrobiłam smutna mine i spojrzałam na niego.
Ona pokrecil glowa i usmiechnal się do mnie.
- Przynioslem gameboy’a. Chcesz ze mna zagrac? – usmiechnal się delikatnie i pomachal gra.
- Jak mogłabym odmowic? Gameboy to moje dzieciństwo – usmiechnelam się delikatnie i zrobiłam miejsce obok siebie.
- Nie wiem czy mogę – spojrzał na mnie.
- Możesz – odkryłam wolne miejsce – wskakuj Clifford.
Chlopak zasmial się delikatnie, wstal, podszedł do lozka, zdjal buty i bluze i polozyl się obok mnie.
Lozko zaskrzypiało niebezpiecznie.
Chlopak już chciał zejść ale chwyciłam go za ramie i przytuliłam się do niego.
- Zostan. Boje się być tu sama w nocy – wtuliłam się w niego mocniej.
- Zostane. Obiecuje – westchnal, poprawil się tak, żeby było mu wygodnie, objal mnie ramieniem a ja chwyciłam Gameboy’a.
Zaczelismy grac i smiac się delikatnie kiedy przegraliśmy.
Kiedy byliśmy już blisko wygranej zaciskałam palce na kolodrze a on mowil mi co powinnam zrobić.
Koniec koncow robiłam co chciałam i przez większość czasu wygrywałam.
Po parunastu rundach gry, oczy zaczely mi się kleic, wiec wtuliłam swój policzek w jego tors.
Zamknelam oczy i przed snem poczułam jeszcze delikatny pocałunek na skroni.
- Spij dobrze. Będę cie chronil. Obiecuje – szepnal a ja odplynelam.
Obudzilam się najwyraźniej na następny dzień, ponieważ slonce przebijalo się przez rolety na oknach.
Ziewnelam i przetarłam delikatnie oczy.
Spojrzalam na chłopaka który dzisiaj w nocy sluzyl mi za pluszowego misia.
Wygladal bardzo słodko z zamkniętymi oczami, oddychając miarowo i spokojnie.
Przytulilam się do niego spowrotem i uslyszalam ciche westchnienie.
Spojrzalam w gore na niego.
Lezal z otwartymi oczami.
Przetarl je wierzchem dloni i spojrzał na mnie.
- Obudzilam Cie? Przepraszam – podniosłam sie delikatnie na lokciach i spojrzałam na niego.
- Nic się nie stało Mala. Przeciez nie umre – poslal mi jeden ze swoich słodkich usmiechow.
- Uwielbiam Cie Michael, wiesz? – zasmialam się delikatnie i polozylam się spowrotem.
Wbilam wzrok w sufit.
- Wiem Alex. Ja ciebie tez. Jestes moja ulubiona dziewczyna – zasmial się cicho.
Spojrzalam na niego z pytającym wzrokiem.
- Co to jest ulubiona dziewczyna?
- No wiesz, jestes moja przyjaciolka i w ogole – powiedział niezręcznie.
Wiedzialam, ze cos kreci, ale wolalam mu tego nie mowic.
Przytulilam się do niego delikatnie i zamknelam ponownie oczy.
Uslyszalam jak ktoś otwiera powoli drzwi.
- Hej, Michael? Co ty tu robisz? – uslyszalam glos Luke’a.
- Zadzwonilam do niego w nocy. Boje się być tutaj sama kiedy jest ciemno – spojrzałam na blondyna.
- Hey, Mate, przecież nie odbilbym ci prawie już twojej dziewczyny – zasmial się delikatnie po czym spojrzał na mnie.
Podnioslam brew i zasmialam się cicho.
- Jestes idiota Clifford. – mruknelam.
- Wiem to Harrison. Wiem to – zasmial się glosno i wstal powoli wypuszczając mnie z objec.
- Dobra. Wierze ci Stary – Luke usmiechnal się deliatnie.

- Nie ma tu w co wierzyc Lukey. – zasmialam się i przykryłam się delikatnie kolodra.






***

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3

7 komentarzy: