Gdy otworzylam oczy lezalam na miękkiej wysciolce z
trawy, slonce swiecilo mi w twarz a rece owiewał delikatny wietrzyk.
Zmrozylam oczy i rozejrzałam się.
Obok mnie lezalo 4 chlopakow.
Dwoch z jednej strony i dwóch z drugiej.
Nagle jeden się odezwal.
- Jak myślicie, skad bierze się milosc? – zapytal
Mikey.
- Milosc jest pojęciem teoretycznym. W rzeczywistości
milosc nie istnieje. To jest tylko imaginacja. No wiesz, dwoje ludzi, oboje
patrza na siebie i się sobie podobają. No wiesz. „ Podoba mi się twoja twarz,
badzmy zakochani” Albo cos w tym stylu. Wiekszosc mowi, ze oznaka milosci sa
motylki w brzuchu.. – zaczelam tlumaczyc po czym Lucas przerwal mi.
- A ty, u kogo czujesz motyle w brzuchu? – spojrzał na
mnie.
Spojrzalam mu w oczy.
- Nie powiem, bo nie calowalam was wszystkich –
zasmialam się nerwowo i polozylam spowrotem.
Chlopcy zaśmiali się glosno i wrócili do rozmawiania
miedzy sobą.
Ja westchnelam glosno i zamknelam oczy.
Po chwili otworzylam je i rozejrzałam się.
Bylam w swojej Sali w szpitalu.
Ani zywej duszy wokół mnie.
Zimno i ciemno a w powietrzu unosil się zapach plynu
dezynfekującego.
Kiedy moje oczy przywykly już do ciemna, siegnelam po
telefon i nacisnelam na przycisk odblokowujący.
Swiatlo wyświetlacza uderzylo mnie w twarz wiec
zmruzylam oczy.
Kiedy swiatlo nie było już tak bardzo rażące, wybrałam
numer do Michael’a, ponieważ wyswietlil się mi jako pierwszy.
Nacisnelam zelona sluchawke i zaczelam sluchac.
Jeden sygnal, następny i kolejny..
Uslyszalam jak ktoś podnosi sluchawke.
- Mikey? – szepnelam i okryłam się szczelniej koludra.
- Tak Mala? Potrzebujesz czegos? – powiedział zaspanym
glosem.
- Boje się być tu sama Michael. Chcialam tylko
uslyszec twój glos. – szepnelam i nasluchiwalam, uslyszalam ciche szuranie.
Po chwili uslyszalam jego słowa które mnie zatkaly.
- Będę tam za 10 minut. Do zbaczenia Skarbie – uslyszalam
jak zbiega cicho na dol i rozlaczyl sie.
Spojrzalam na wyświetlacz i odlozylam telefon.
Zasmialam się cicho i polozylam wygodnie.
Czekalam może trochę więcej niż dziesięć minut, po
czym uslyszalam ciche kroki.
Drzwi do mojej Sali otworzyly się powoli i
zaskrzypiały glosno.
- Cholera – uslyszalam glos swojego przyjaciela i
zasmialam się delikatnie.
- Czesc Mikey – ulozylam swoja poduszke i usiadłam
wygodnie.
- Czesc Alex – uslyszalam jak odsuwa krzesło i siada
na nim.
Siegnelam do lampki która stala na białej szafce obok
lozka i zapaliłam ja.
Razem z Michael’em zmrozylismy oczy i zasmialismy się
cicho.
- Dzieki za chwilowe oślepienie – spojrzał na mnie
przymrozonymi oczami.
- Ojej no przepraszam – zrobiłam smutna mine i
spojrzałam na niego.
Ona pokrecil glowa i usmiechnal się do mnie.
- Przynioslem gameboy’a. Chcesz ze mna zagrac? –
usmiechnal się delikatnie i pomachal gra.
- Jak mogłabym odmowic? Gameboy to moje dzieciństwo –
usmiechnelam się delikatnie i zrobiłam miejsce obok siebie.
- Nie wiem czy mogę – spojrzał na mnie.
- Możesz – odkryłam wolne miejsce – wskakuj Clifford.
Chlopak zasmial się delikatnie, wstal, podszedł do
lozka, zdjal buty i bluze i polozyl się obok mnie.
Lozko zaskrzypiało niebezpiecznie.
Chlopak już chciał zejść ale chwyciłam go za ramie i
przytuliłam się do niego.
- Zostan. Boje się być tu sama w nocy – wtuliłam się w
niego mocniej.
- Zostane. Obiecuje – westchnal, poprawil się tak,
żeby było mu wygodnie, objal mnie ramieniem a ja chwyciłam Gameboy’a.
Zaczelismy grac i smiac się delikatnie kiedy
przegraliśmy.
Kiedy byliśmy już blisko wygranej zaciskałam palce na
kolodrze a on mowil mi co powinnam zrobić.
Koniec koncow robiłam co chciałam i przez większość
czasu wygrywałam.
Po parunastu rundach gry, oczy zaczely mi się kleic,
wiec wtuliłam swój policzek w jego tors.
Zamknelam oczy i przed snem poczułam jeszcze delikatny
pocałunek na skroni.
- Spij dobrze. Będę cie chronil. Obiecuje – szepnal a
ja odplynelam.
Obudzilam się najwyraźniej na następny dzień, ponieważ
slonce przebijalo się przez rolety na oknach.
Ziewnelam i przetarłam delikatnie oczy.
Spojrzalam na chłopaka który dzisiaj w nocy sluzyl mi
za pluszowego misia.
Wygladal bardzo słodko z zamkniętymi oczami, oddychając
miarowo i spokojnie.
Przytulilam się do niego spowrotem i uslyszalam ciche
westchnienie.
Spojrzalam w gore na niego.
Lezal z otwartymi oczami.
Przetarl je wierzchem dloni i spojrzał na mnie.
- Obudzilam Cie? Przepraszam – podniosłam sie
delikatnie na lokciach i spojrzałam na niego.
- Nic się nie stało Mala. Przeciez nie umre – poslal
mi jeden ze swoich słodkich usmiechow.
- Uwielbiam Cie Michael, wiesz? – zasmialam się delikatnie
i polozylam się spowrotem.
Wbilam wzrok w sufit.
- Wiem Alex. Ja ciebie tez. Jestes moja ulubiona
dziewczyna – zasmial się cicho.
Spojrzalam na niego z pytającym wzrokiem.
- Co to jest ulubiona dziewczyna?
- No wiesz, jestes moja przyjaciolka i w ogole – powiedział
niezręcznie.
Wiedzialam, ze cos kreci, ale wolalam mu tego nie
mowic.
Przytulilam się do niego delikatnie i zamknelam
ponownie oczy.
Uslyszalam jak ktoś otwiera powoli drzwi.
- Hej, Michael? Co ty tu robisz? – uslyszalam glos
Luke’a.
- Zadzwonilam do niego w nocy. Boje się być tutaj sama
kiedy jest ciemno – spojrzałam na blondyna.
- Hey, Mate, przecież nie odbilbym ci prawie już twojej
dziewczyny – zasmial się delikatnie po czym spojrzał na mnie.
Podnioslam brew i zasmialam się cicho.
- Jestes idiota Clifford. – mruknelam.
- Wiem to Harrison. Wiem to – zasmial się glosno i
wstal powoli wypuszczając mnie z objec.
- Dobra. Wierze ci Stary – Luke usmiechnal się deliatnie.
- Nie ma tu w co wierzyc Lukey. – zasmialam się i przykryłam
się delikatnie kolodra.
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dziekuje za wszystkie komentarze :)
*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3