czwartek, 16 października 2014

Rozdzial XXIX

- Kochaj mnie - szepnal.
- a co jezeli nie umiem? A co jezeli milosc nie jest dla mnie?  Nie wychowano mnie w rodzinie takiej jak twojej. Moja byla bez milosci, czułości i jakichkolwiek uczuc. Moze jestem niezdolna do okazywania uczuc? - zauwazylam a lzy zaczely mi naplywac do oczu.
- Alex, wygadujesz pierdoły. To co w tym momencie robisz, naukowcy nazywaja wyrazaniem uczuć.  No juz, nie placz - usiadl obok mnie i objal mnie ramieniem.
Polozylam swoja glowe na jego klatce i sluchalam bicia jego serca.
- Wiesz, ze nie mam taty, prawda? - jego serce na chwile przyspieszylo.
- Wiem. Pamietam. - odpowiedzialam bez namyslu.
- Ja pamietam, ze ty nie masz mamy ani taty. Przepraszam, ze nie moge ci ich oddac. Ale wiesz co moge? Moge dac ci uczucia, ktorych nikt ci nie odbierze. Ktorych jestem pewnie, ze nikt do tej pory ci nie ofiarował. Jestes dla mnie najwazniejsza, Alex. Jestem pewien, ze przez ten caly czas kiedy sobie sama dawalas rade, myslalas czy tak juz bedzie na zawsze. Nie musi byc, jezeli wpuscisz ktoregos z nas do swojego serca - szepnal i pocalowal mnie delikatnie w czubek głowy.
- Znalazl sie nastepny poeta. Przystopuj Irwin - zasmialam sie delikatnie i wtulilam sie w niego.
- Trzeba ci przyznac, umiesz rozwalić romantyczny nastrój - zawtorowal mi smiechem i zamknal oczy odchylajac glowe.
Ciekawe o czym mysli, zapytalam sama siebie.
Uslyszalam panią Hemmings jak wolala nas na obiad.
Podnioslam sie i podalam Ashton'owi dlon.
- Masz racje, lepiej od razu isc. Jednak nie chcesz widziec Liz zdenerwowanej - zasmial sie delikatnie i chycil moja reke po czym wstal i otworzyl mi drzwi.
- Ah, gentleman - zachichotalam delikatnie i przeszlam przez framuge po czym zeszlam po schodach na dol wyczuwajac dynie.
- Pani Hemmings, skad ma pani dynie? Przeciez nie jest na nie sezon - zauwazylam siadajac pomiedzy Luke'm a Michael'em.
- Mam znajomą ktora ma niewielki sklep z warzywami na rogu, ma wspaniale produkty. Masz racje, nie jest sezon, ale ona zawsze wszystko ma! Tyle, ze dynie sa teraz drozsze. Ale po znajomosci dala mi maly rabat - Liz zasmiala sie i polozyla przede mna i Luke'm talerz z papką przypominajaca zupe.
- Mamo to wygląda obrzyd..
Szturchnelam go w ramie i dalam mu zabojczy wzrok.
- Nie oceniaj poki nie sprobujesz Luke. - Calum powiedzial, zauwazajac moj wzrok.
Usmiechnelam sie do niego delikatnie i wzielam troche kremu na lyzke.
Sprobowalam troche i usmiechnelam sie delikatnie.
- Luke, powinienies podziekowac swojej mamie. - zauwazylam.
- Za co? - Luke poslal mi zdziwiony wzrok.
- Za to, ze robi ci tak dobre obiady i sie o ciebie tak bardzo troszczy. Taka mama trafia sie raz na milion. Uszanuj to - usmiechnelam sie delikatnie.
Luke zasmial sie delikatnie i wrocil do jedzenia.
- Alex, zjadlas juz? Moglabym cie o cos poprosic? - Andy, tata Luke'a, spojrzal na mnie z korytarza.
Dojadlam reszte i odlozylam talerz do kuchni, dziekujac Liz za pyszne jedzenie i podeszlam do Pana Hemmings'a.
- Slucham? - usmiechnelam sie delikatnie.
- Moglbym z toba porozmawiac? - spojrzal na mnie i otworzyl drzwi do garazu.
Kiwnelam glowa i weszlam do garazu zastajac ich auto.
Oparlam sie o czarnego Seat'a i spojrzalam na "Daddy Hemmings" jak to w zwyczaju ma go nazywac Luke.
- Pewnie domyslasz sie w jakiej sprawie chcialbym z toba porozmawiac?
- Luke?
Kiwnal glowa.
- Czy pan tez bedzie probowal nas swatac, bo jezeli tak to j..
- Nie. Chcialbym, zebys trzymala sie od niego z daleka, jezeli o to chodzi. Mozecie sie przyjaznic ale nie pozwalam, zebyscie byli razem - przerwal mi.
Stalam tam nieruchomo po czym ocknelam sie i przetarlam oczy.
- N.. Nie rozumiem - spojrzalam na niego ponownie. - myslalam.. Ze Panska żona i pan.. Mnie lubicie.
- Oh tak, lubimy cie. Ale mysle, ze nie powinnas byc z Luke'm. Nie pasujecie do siebie. Po prostu, on praktycznie ma juz kogos. Kogos nam bliskiego. Nie mozemy pozwolic, zeby nasi najblizsi przyjaciele oddalili sie od nas poniewaz taki byl kaprys Luke'a - wzruszyl ramionami.
- Tyle, ze to nie jest pana wybor tylko jego. Przynajmniej tak myslalam, ze to funkcjonuje.. - podrapalam sie delikatnie po glowie.
- W rodzinie decyduja rodzice. Wybacz Alex. Znajdziesz kogos lepszego - usmiechnal sie pocieszajaco.
- Czyli, ze mam rozumiec, ze wasz syn nie jest wystarczajaco dobry? - zasmialam sie ironicznie.
Uslyszelismy pisk zawiasow, obrocilismy glowy i napotkalam niebieskie oczy Luke'a. Kiedy nasze oczy sie spotkaly jego zrenice sie powiekszyly, a on sie usmiechnal.
- Alex, mama pyta sie czy nie chcesz drugiego dania, nie jadlas nic procz zupy od paru godzin. Chodz - wyciagnal do mnie reke a ja uklonilam sie jego tacie, poslalam mu cieply usmiech i poszlam za Luke'm nie chwytajac jego reki.
- O czym rozmawialiscie? - Luke zapytal spojrzawszy na mnie.
- O.. O waszym aucie.  No wiesz, siedzenia, tapicerka, silnik. Typowe rzeczy - usmiechnelam sie i znow usiadlam obok niego i Michael'a.
- Interesujesz sie autami? - Michael zapytal zdziwiony.
- A to zaskoczenie. Mamy XXI wiek. Przyzwyczajajcie sie - zasmialam sie i oparlam plecy o zaglowek kanapy.
- W sumie r..acja - zasmial sie delikatnie.
Usmiechnelam sie i zamknelam oczy.
- Alex, skarbie, nie jestes zmeczona? - uslyszalam glos Liz.
- Troszke, ale zaraz i tak jedziemy do domu, prawda? - zapytalam bez sprawdzania okien.
- Wydaje mi sie, ze bedziecie musieli to nocowac. Grad nie ustaje wiec nigdzie was nie puszczam. - oznajmila - Luke, uzyczysz Alex swojego pokoju?
Blondyn kiwnal glowa i wstal.
- Tylko zmienie posciel. - usmiechnal sie.
- Nie klopocz sie. Uzyczasz mi swojego pokoju. To jest juz cos za co nie znajde wystarczajacego podziekowania - usmiechnelam sie delikatnie i przytulilam go.
Przez korytarz przeszedl jego tata ktory przeslal mi spojrzenie typu "rozmawialismy o tym wczesniej". Odsunelam sie od niego i poszlam powoli do pokoju.
Uslyszalam ciche westchnienie i cichy i wolny tupot.
Zamknelam drzwi do pokoju i usiadlam na lozku.
Pomyslalam, ze nie moge przeciez spac w ubraniach.
Rozebralam sie powoli zostajac tylko w bieliznie i polozylam sie w lozku okrywajac sie szczelnie kolodra ktora swoja droga pachniala Luke'm.
Usmiechnelam sie delikatnie i zamknelam oczy po czym usmiech zniknal mi z twarzy.
Luke jest kochany, slodki.. Dlaczego jego rodzina nie chcialaby, zebym z nim byla? Nie rozumiem..
Po paru godzinach uslyszalam cichutki szczek zamka i szelest otwierajacych sie drzwi.
ktos usiadl na lozku obok mnie, przesunal palcami wlosy, ktore mialam na twarzy i pocalowal mnie delikatnie w usta.
Przeszedl mnie delikatny dreszcz. Ten ktos wstal, zasmial sie delikatnie i wyszedl zamykajac za soba drzwi.
Kto to byl? Ciekawe.
Zamknelam drzwi i wdychajac zapach Luke'a, zasnelam powoli.





***

PRZEPRASZAM, ZE TAK DLUGO. 
Szkola sie zaczela kochani, co moglabym wiecej powiedziec.
Probuje ogarnac szkole (dobre oceny), zespol (yaay, mam zespol :D) i  bloga, wiec przepraszam was jak najmocniej ale bede sie starac dawac posty systematyczniej. Mam nadzieje, ze ten rozdzial sie wam podobal. Kocham was! Do nastepnego rozdzialu!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum siedem komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdzial XXVIII

Zarumienilam się i spuscilam glowe.
Smiesznie, ze ktoś potrafil mnie pokochać kiedy ja sama nie umiałam pokochać siebie.
A może on mnie nie kocha?
Może to tylko głupie zauroczenie?
Nie dowiem się poki nie sprobuje.
Uslyszelismy ciche klaskanie kapci Pani Hemmings która niosła nam kanapki z Vegemite, Nutella, szynka i serem.
Chlopcy uśmiechnęli się delikatnie i podziękowali mamie Luke’a.
Ona polozyla kanapki przed nami i usiadła na fotelu obok mnie.
Owinelam się szczelniej jej swetrem i usmiechnelam się delikatnie.
Do naszej grupy dolaczyl jeszcze Jack, Ben i Tata Luke’a.
- Poznamykalismy wszystkie okna i je zabezpieczyliśmy. Raczej grad nie powinien wybic szyby – oznajmil najstarszy z braci.
Liz usmiechnela się delikatnie i podsunela mi talerz z kanapkami.
- Nie, dziekuje. Nie jestem glodna – usmiechnelam się delikatnie i przesunelam talerz spowrotem.
- Nie Alex. Znowu to robisz. Weź chociaż jedna. Nie jadlas sniadania. – zauwazyl Ashton.
- Chyba nie chcesz znowu być karmiona? – Luke podniosl brew.
Spojrzalam na niego, po czym westchnelam i chwyciłam jedna kanapke.
Ugryzlam jej maly kawalek i zaczelam zuc.
- Zadowoleni? – spojrzałam na nich,
- Nawet nie wiesz jak bardzo – Michael usmiechnal się delikatnie i siegnal po kolejna kanapke.
- Dobrze. Z racji tego, ze nie macie dzisiaj szkoły, powinnismy powtórzyć jakiklwiek material w domu a później możecie robic co chcecie. Zgoda? – zagadnela Liz.
Usmiechnelam się delikatnie i spojrzałam na Luke’a który zaczal mowic.
- Znaczy bo ja z Alex już się umowilismy, ze powtórzymy razem chemie – usmiechnal się delikatnie.
- No dobrze. To idzcie na gore. Jak zgłodniejecie to wiecie gdzie jest lodowka. A poza tym, jestem tu przez caly czas wiec jak cos to wołajcie – usmiechnela się szeroko.
- Dobrze mamo – Luke wstal i pociagnal mnie do jego pokoju.
Za sobą slyszalam tylko chichoty.
Chlopak otworzyl drzwi do swojego pokoju i wpuscil mnie jako pierwsza.
Jego pokoj był wystrojony na podstawie lat 70-90.
Proste dwuosobowe lozko wykonane z drewna i przemalowane na czarno.
Sciany w kolorze brudnego blekitu.
Usmiechnelam się delikatnie i usiadłam na lozku.
Spojrzalam w kat gdzie lezaly 3 gitary.
Jedna czarna – klasyczna.
Druga akustyczna tak samo jak trzecia.
Obok lozka stało biurko a naprzeciw biurka stala szafka.
Chlopak wyjal ksiazke do chemii i usiadł obok mnie.
Spojrzal na mnie z uśmiechem i z iskierkami w oczach.
Wrocil wzrokiem na ksiazke i zaczal czegos szukac.
Spojrzalam na niego.
Zaczelismy powtarzac wskazany przez niego material.
W pewnym momencie polozylam się na ziemi a on polozyl się obok mnie odkladajac ksiazke.
Spojrzalam na niego po czym przeniosłam wzrok na sufit.
Chlopak najwyraźniej nie chciał tracic ze mna kontaktu wzrokowego wiec obrocil się i w mgnieniu oka był już nade mna.
Spojrzalam na niego i oblal mnie delikatny rumieniec.
- Kocham jak się rumienisz – zasmial się delikatnie i musnal moje usta swoimi.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
Nie wiedziałam co mam czuc.
Emocje rozpieraly mnie od srodka.
Nagle potężny piorun uderzyl blisko nas.
Podskoczylam i przytuliłam się mocno do Luke’a.
On tylko mnie objal, wstal ze mna na rekach , poprawil mnie na swoich rekach i zszedł ze mna na dol.
- Widze, ze dobrze się bawiliście – Cal zasmial się delikatnie.
Chlopaki zrobili nam miejsce.
Siedzialam pomiędzy Michael’em i Ashton’em ponieważ Luke poszedł do kuchni.
- Burza to zdecydowanie nie moja bajka – pokrecilam glowa i oparłam się glowa o ramie Ashton’a.
- Boisz się? – spojrzał na mnie i wzial przedostatnia kanapke z Vegemite.
- Troszke. Po prostu, to bije tak nie przewidywalnie. A jeżeli uderzy w nas? – powiedziałam po czym przygryzłam swoja warge i spojrzałam na niego.
On odsunal chleb od swoich ust i odlozyl go na talerz.
- Nie uderzy. – zachichotal cicho.
Spojrzalam na niego, westchnelam i wstałam po czym wybiegłam po schodach na gore.
Wbieglam do pokoju Luke’a i rozejrzałam się.
Było calkiem ciemno.
Przyciagnelam kolana do brody i spojrzałam za okno.
Po chwili niebo przeszyla gruba jasna blyskawica.
Po niej nastapil donośny huk.
Pisnelam cicho i przytuliłam się mocniej do swoich kolan.
Uslyszalam szczek zamka.
Nie podnosiłam wzroku ale poczułam czyjas obecność naprzeciw mojej twarzy.
- Nie boj się. To tylko burza. Alex spokojnie -  uslyszalam jak dobrze znany mi glos.
Ashton.
- Smiales się ze mnie. Jestes jak wszyscy. Zostaw mnie. – wyszeptałam i schowałam twarz w zagłębienie pomiędzy moimi kolanami a moja klatka piersiowa.
- Alex, nie chodzilo mi o to żeby cie urazic. Nigdy bym tego nie zrobil. Kocham Cie i chce dla ciebie jak najlepiej – uslyszalam jak się poprawia wiec delikatnie podniosłam glowe.
Teraz kleczal przede mna.
Wzial moje dłonie w swoje i spojrzał mi w oczy.
- Dlaczego? – zapytałam.
- Dlaczego co?
- Dlaczego się smiales?
- Bo jesteś niemozliwa.
Przygryzlam warge.
Czy on chciał sprawić mi przykrość?
Nie mam pojęcia.
Może robil to nieświadomie?
A może chciał się mnie pozbyć?
Ale dlaczego?
- J.. Jak to? J..Ja m.. ja myslalam, ze mnie lubisz..
- Lubie? Alex, kocham Cie i nie wyobrażam sobie mojego zycia bez ciebie.
- To dlaczego..
Chlopak podniosl moja glowe tak, ze nasze oczy były na rowni.
Przyblizyl się do mnie i zaczal mowic.
- Nawet gdyby jakakolwiek blyskawica uderzyłaby w tym momencie w ten dom. Obronilbym Cie. Będę przy tobie zawsze, wszędzie. Kocham Cie. Będę cie chronil do końca moich dni, rozumiesz? Ale musisz mi cos obiecać.
Spojrzalam na jego oczy pelne troski i milosci.
- Co tylko chcesz. – odpowiedziałam bez namysłu.

- Kochaj mnie. 




***

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdzial XXVII

- N.. Nie wiem. Ale on nie ma na co liczyc – spojrzałam na chlopakow i usmiechnelam się delikatnie po czym chwyciłam Michael’a i Ashton’a za rece i razem smiejac się wybiegliśmy z budynku.
- Ciekawe co on tutaj w ogole robil – zagadnal Calum.
- Nie wiem Calum. Ale się dowiem. Wkrotce. W końcu nadal z nim siedze na biologii – jeknelam cicho.
Michael otworzyl mi drzwi do samochodu a ja zasmialam się cicho.
- Jaki gentleman.
Poslal mi jeden z tych jego słodszych usmiechow a ja usiadłam na swoim miejscu.
Obok mnie usiadł Calum a obok niego Luke.
Ashton zapalil auto, Michael wsiadł na miejsce pasażera i ruszyliśmy.
Spojrzalam za okno i zobaczyłam strefe która ogarnela kompletna szarość.
Zaczelam się rozgladac i zobaczyłam, ze nie ma prawie zadnych ludzi na ulicach.
Poczulam jak ktoś lekko klepie mnie dlonia w ramie.
Odwrocilam glowe i spojrzałam Mulatowi w oczy.
- Nie martw się. Po prostu zapowiadali burze – zagadnal jakby czytal w moich myślach.
- Mhm – odparłam i wrocilam wzrokiem na puste ulice.
Nagle monolog prowadzony przez dziennikarza przykul moja uwagę.
- Hej Ash! Poglosnisz? – spojrzałam na niego i oparłam rece o zaglowek jego siedzenia.
Kiwnal glowa i przekrecil pokretlo na radiu.

(…) dlatego zalecane jest pozostanie w domu, zamkniecie wszystkich okien i pod zadnym pozorem nie jechać samochodem, nie wychodzić z domu ani z zadnego pomieszczenia w którym się wlasnie państwo znajduja

Spojrzalam po chłopakach.
Ich miny swiadczyly o tym, ze sa bardzo zlej myśli.
- Ash, przyspiesz. Lepiej nie ignorować takiego czegos – zauwazylam.
On kiwnal glowa.
- Jedziemy do domu – oznajmil.
Westchnelam cicho.
Jednak miał racje.
Gdyby jednak cos się stało, nie moglibyśmy się wydostać ze szkoły.
A to by było raczej zle.
Razem z chłopakami uzgodniliśmy, ze pojedziemy do domu Luke’a ponieważ było najbliżej.
- Tak.. Mamo spokojnie. Już jedziemy.. No tak. Wszyscy. Tak Mamo, Alex tez będzie.. – na dźwięk mojego imienia spojrzałam w jego strone a policzki chłopaka były teraz cale czerwone. – Tak mamo. Będziemy za 10 minut. – powiedział po czym sciszyl glos – tez cie kocham mamo – szepnal i rozlaczyl się.
Zachichotalam cicho, usiadłam na swoim miejscu i oparłam glowe o swój zaglowek. Zasmialam się glosniej kiedy Calum zaczal robic smiesze miny, żeby nas trochę odprezyc. Wszyscy byliśmy spieci. Nikt nie wiedział co się dzieje.
Nagle niebo rozblyslo i usłyszeliśmy huk. Przestraszona chwyciłam się reki Cal’a i schowałam glowe w jego koszulke.
Nagle usłyszeliśmy mocne bicie deszczu w nasze szyby.
- Ash pospiesz się, ona zaraz umrze ze strachu. – zauwazyl Michael.
Spojrzalam na chlopakow którzy teraz uśmiechali się do mnie przyjaznie.
Przenioslam wzrok na swoja szybe.
To co zobaczyłam mnie przerazilo.
Za oknem było czarno, o szyby bily wielkie krople deszczu a co pare minut na niebie pojawiala się blyskawica która uciekala z hukiem.
Uslyszelismy dzwoniący telefon.
Spojrzalam na Luke’a który wlasnie wyciagal telefon.
- Ben? Tak, już jesteśmy blisko. Ben nie denerwuj się. Otworz brame, będziemy tam za jakies 3 minuty. Nie krzycz. Ben, spokojnie – Luke zaczal uspokajac swojego brata.
Westchnelam cicho i przytuliłam się mocniej do Calum’a.
- Spokojnie mala. Wszystko będzie dobrze. Zaraz będziemy w domu – szepnal i pocalowal mnie delikatnie w czubek glowy.
Usmiechnelam się i spojrzałam na Luke’a który teraz oddychal szybko i patrzyl przed siebie.
- Luke, wszystko okej?
- T.. Tak, tylko, ze Jack’a nie ma jeszcze w domu – odparl.
- Damy rade Luke. Razem. Okej?
- Okej – westchnal i poslal mi slaby uśmiech.
Szrpnelo nami kiedy Ashton wjechal na posesje Hemmings’ow.
Zatrzymal się i spojrzał na nas.
- Leje dość mocno, zaczal padac grad. Zaparkowalem nas na srodku waszego parkingu. Chlopaki musicie mi pomoc rozlozyc mate, żeby nam nie powybijalo szyb. Alex ty musisz biegnac szybko do domu. – spojrzał na mnie.
- Nie ma szans, Ashton. Będę z wami do końca. Rozumiemy się? – usmiechnelam się i odpielam swój pas bezpieczeństwa.
- Na trzy. Raz, dwa, trzy! – krzyknal Ashton.
Wszyscy razem szybko wybiegliśmy na zewnątrz. Grad bil w nas z cala swoja moca a woda przesiakla nas w mniej niż 3 sekundy.
Szybko rozlozylismy mate po czym Luke chwycil mnie za reke i wciagnal do domu.
Wszyscy inni wbiegli za nami do srodka.
Trzeslam się ze strachu i zimna.
Ash przytulil mnie mocno i cmoknal mnie w policzek.
- Będzie dobrze. Teraz chodz. Musimy się wysuszyć – zauwazyl.
Kiwnelam glowa, chłopak zamknal drzwi na klucz i wszedł do srodka.
Jego mama podbiegla do niego.
- Nic wam nie jest? Michael, masz fioletowy policzek! Chodz dam ci cos zimnego do przylozenia. – pisnela i chwycila go za ramie po czym podala mu mrozone warzywa.
Chlopak syknal cicho i trzymal dzielnie mrożonki przy policzku.
Liz biegala po całym domu po czym wreszcie dala chłopakom reczniki i suche ubrania.
Ich ubrania szczerze mowiac.
Podobno dużo tu nocuja, dlatego tu sa wszystkie ich rzeczy.
Ze mna był problem. Dlatego poszukala glebiej i dala mi swoje stare jeansy, które szczerze mowiac były wygodne i wygladaly swietnie.
Luke dal mi jedna z jego koszulek. Ta akurat była z Misfits. I jego mama pozyczyla mi jeden z jej większych swetrow. Przebralismy się szybko i Liz dala nam cieple koce i herbaty. Zaczelismy rozmawiać kiedy Jack wszedł do srodka. Przywitalismy się z nim i wrocilismy do rozmowy.
- Dziekuje za koszulke. Jest bardzo wygodna. A twoja mama ma gust. Nosila rurki kiedy nie były jeszcze modne – zasmialam się delikatnie i cmoknelam blondyna w policzek.
- Wszystko dla ciebie. Kiedy odpoczniemy, możemy powtórzyć chemie, jeżeli chcesz. – poslal mi szeroki uśmiech.
- Jasne, czemu nie. – zasmialam się – Dziekuje ci Luke.
- Ja tez ci dziekuje – usmeichnal się i upil luk swojej herbaty.
- Mi? Za co? – zdziwiłam się.
- Za bycie sobą – spojrzał mi w oczy.
W tym momencie wpadłam w sidla które nazywaly się Luke Robert Hemmings.

Ale co z Ashton’em?




***


Ughhhh.. Przepraszam, ze to tak dlugo zabralo ale wakacje i jak wrocilam to przez dwa dni trudno mi bylo sie do czegokolwiek zabrac no ale..
Enjoy! Kocham Was! <3


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3

sobota, 12 lipca 2014

OGŁOSZENIA PARAFIALNE

Dzien dobry Skarby (nie wiem o ktorej to czytacie wiec powiem tak, nawet jezeli czytacie to o 3AM).



Mam bardzo dobre i jednoczesnie bardezo zle wiesci.
Moje skarby najdrozsze, kocham was, ale wyjezdzam.
Jezeli bedzie tam wifi (a oby bylo) to jeszcze w nastepnym tygodniu dodam nastepny rozdzial, jezeli nie to nie wiem kiedy dodam.
Przepraszam was najmocniej, no ale to nie moj wybor.
Kocham Was.
Stay tuned guys!
Do zobaczenia, nie odchodzcie ode mnie <3
Jezeli chcecie sie ze mna skontaktowac to tutaj jest moj TT @HemmingsakaHero
<3

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdzial XXVI

PERSPEKTYWA LUKE’A


Spojrzalem na dziewczyne i usmiechnalem się delikatnie.
- Sluchaj mala – zaczalem – chcialabys może pojechać ze mna do Parku rozrywki dzisiaj wieczorem? – chwyciłem jej malutka dlon.
- Z przyjemnoscia Luke. Wiec, wypiszą mnie już dziś? – spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
Przytaknalem a dzewczyna wstala z lozka i podeszla do mnie po czym przytulila mnie dosyć mocno jak na takie ciało.
Zasmialem się cicho, wstałem i podniosłem ja do góry.
- Kocham Cie Alex – szepnalem i czekałem na odpowiedz.
Dziewczyna tylko spojrzała na mnie i odpowiedziala:
-Wiem to Lucas. Wiem. – usmiechnela się i cmoknela mnie w nos.
Zasmialem się cicho i zrobiłem dziwna mine przechylając glowe na bok.
Dziwczyna zaczela się smiac i przytulila się do mnie mocniej jakby bala się, ze ja puszcze.
Chciałbym, żeby została ze mna tak na zawsze.
No ale coż, musze na nia czekac i będę czekac poki nie umre.
Po chwili usłyszeliśmy pukanie i drzwi powoli się otworzyly.
Zobaczylem Ashtona z bukietem kwiatow i w swoim ulubionym outficie, czyli potargana koszulka z Nirvany, czarne rurki i czerwona bandana.
Chlopak wszedł do srodka a ja postawiłem dziewczyne na ziemi.

PERSPEKTYWA ALEX

- Ashton! – krzyknelam po czym zakryłam usta a on się zasmial.
- Nie tak glosno bo obudzisz caly szpital?
- Oj, no może – przytuliłam go mocno i cmoknelam go w policzek.
-Wiesz, ze w szkole już o ciebie pytaja? – zasmial się delikatnie i przejechal kciukiem po moim policzku.
- Jeju, dzisiaj szkola. Musze isc! – odskoczyla ode mnie i zaczela zbierac swoje rzeczy.
- Ty nigdzie nie idziesz. Dopiero po badaniach będzie cos wiadomo, ale mysle, ze cie wypuszcza – zauwazyl Luke.
- Dobrze myślisz Hemmings. Musisz tu zostać do badan, jasne? – chłopak polozyl kwiaty na stoliku i spojrzał na mnie.
- Ale.. Szkola.. – spojrzałam na niego smutnymi oczami.
- Alex, nie powinnaś.. – powiedział ale zaraz zmiekl – dobra. Ide zapytać pielęgniarki – westchnal i wyszedł.
Usmiechnelam się tryumfalnie i weszłam do toalety.
Ubralam się powoli i wyszłam po czym wszyscy na mnie spojrzeli.
- Będziesz miała za chwile badania. Jeżeli wszystko będzie dobrze, idziesz do szkoły, jeżeli nie, zostajesz tutaj na trochę dluzej – Ash spojrzał na mnie.
- Ale jak to dluzej? Na jak długo? – odlozylam swoja torbe na lozko i spojrzałam po ich twarzach.
- Mnie nie pytaj – mruknal.
Uslyszelismy szczek zamka i drzwi delikatnie zaskrzypiały.
W przejściu zauwazylismy niska brunetke w stroju pielęgniarki.
Usmiechnela się do mnie serdecznie.
Odwzajemnilam uśmiech i stanelam do niej przodem.
- Jestes gotowa na badanie? – zapytala i przecisnela się obok chlopakow po czym obok niej zauwazylam Mulata.
- Oh, czesc Calum! – usmiechnelam się i pomachałam mu po czym on usmiechnal się szeroko i odmachał mi – Oczywiście proszę pani.
- Dobrze, ale wy chyba powinniscie wyjść. Nie będziesz się przy nich krepowac? – spojrzała na mnie i wyjela Pulsometr i przyrząd do mierzenia ciśnienia i inne.
Spojrzalam na chlopakow i pokrecilam glowa.
- Sa dla mnie jak bracia, poza tym, to nic – zasmialam się delikatnie.
Calum wszedł do srodka i zamknal drzwi po czym wszyscy usiedli na krzesłach obok lozka.
- Rozbierz się do bielizny i stań prosto – powiedziała odwracając się na chwile i siegajac po jeden z przyrzadow.
Spojrzalam na chlopakow, zasmialam się cicho i zdjelam z siebie ubrania po czym poprawiłam biustonosz i stanelam prosto.
- Jak jeszcze raz ktoś spojrzy na mój tylek w ten sposób, przyrzekam, ze albo wyrzucę przez okno albo zamkne w łazience – zasmialam się cicho i zadrżałam delikatnie.
- Spokojnie, ale się ostra zrobila – Michael podniosl rece w geście poddania i zasmial się glosno.
Potarlam dlonmi swoje ramiona i spojrzałam na pielegniarke która mnie zmierzyla, zwazyla, zmierzyla mi ciśnienie, sprawdzila jak reaguje i inne.
- Dobrze, możesz się już ubrać – powiedziała i schowala wszystkie przyrządy.
Ubralam się szybko i ponownie potarlam dlonmi o ramiona i lokcie.
- To wiec, mogę już isc do szkoły? – usmiechnelam się delikatnie i spojrzałam na kobiete.
- Tak, ale musisz się lepiej odzywiac i przytyć pare kilogramow jeżeli chcesz być zdrowa. Rozumiemy się? – spojrzała na mnie trzymając w reku swoje przybory.
Pokiwalam energicznie glowa i chwyciłam swoja torbe.
- Gotowi? – zapytałam entuzjastycznie.
Energia rozdzierala mnie od srodka.
Chlopcy tylko cos odburknęli i zrobili krzywe miny.
- Ej chłopaki, szkola wcale nie jest taka zla, gwarantuje wam to. A teraz do wozu marsz – usmiechnelam się szeroko i wyszłam z Sali.
Slyszalam za sobą tylko westchnienia i szybkie kroki.
Odwrocilam się i spojrzałam na nich idąc tylem.
- Nie możecie być tak negatywnie nastawieni. Swiat jest piękny! – zasmialam się delikatnie.
- Alex, uważaj bo zaraz na kogos..
Slyszac te słowa już chciałam się odwrocic ale potknelam się.
Czekalam az uderze w ziemie ale za to poczułam silny uscisk wokół moich ramion.
- Wpadniesz – dokonczyl Calum.
Otworzylam oczy i stanelm prosto.
Otrzepalam swoje spodnie i podniosłam wzrok.
Napotkalam zielona oczy mojego znajomego.
- Jayden? Co.. Co ty tu robisz? – spojrzałam na niego i odeszłam od niego krok.
- Ja.. Alex ja chciałem przeprosić. Chcialem przeprosić za wszystkie krzywdy które ci wyrzadzilem, za wszystko co zle, co miałem czelność o tobie powiedzieć. Alex, proszę. Jestes moim sloncem. Wiem, ze zachowałem się jak kompletny palant i pewnie nie chcesz mnie już znac, ale proszę. Przemysl to. – powiedział po czym pochylil się nad moim uchem i szepnal – pomysl jak pięknie wygladalabys ze mna jako krol i krolowa balu na zakończenie tego roku. Pomysl nad tym kochanie. Pamietaj, ze będę tu dla ciebie, dobrze? – cmoknal mnie delikatnie w policzek i usmiechnal się po czym wyszedł ze szpitala machając do mnie.

- Co to było? – uslyszalam zgodny chor chlopakow.




***


Jejuuuu, przepraszam, ze nie dalam wczesniej ale nie moglam wejsc na bloga. 
Mam nadzieje, ze tym rozdzialem wam to wynagrodze. Przepraszam jeszcze raz. 
Kocham Was maluchy <3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdzial XXV

Gdy otworzylam oczy lezalam na miękkiej wysciolce z trawy, slonce swiecilo mi w twarz a rece owiewał delikatny wietrzyk.
Zmrozylam oczy i rozejrzałam się.
Obok mnie lezalo 4 chlopakow.
Dwoch z jednej strony i dwóch z drugiej.
Nagle jeden się odezwal.
- Jak myślicie, skad bierze się milosc? – zapytal Mikey.
- Milosc jest pojęciem teoretycznym. W rzeczywistości milosc nie istnieje. To jest tylko imaginacja. No wiesz, dwoje ludzi, oboje patrza na siebie i się sobie podobają. No wiesz. „ Podoba mi się twoja twarz, badzmy zakochani” Albo cos w tym stylu. Wiekszosc mowi, ze oznaka milosci sa motylki w brzuchu.. – zaczelam tlumaczyc po czym Lucas przerwal mi.
- A ty, u kogo czujesz motyle w brzuchu? – spojrzał na mnie.
Spojrzalam mu w oczy.
- Nie powiem, bo nie calowalam was wszystkich – zasmialam się nerwowo i polozylam spowrotem.
Chlopcy zaśmiali się glosno i wrócili do rozmawiania miedzy sobą.
Ja westchnelam glosno i zamknelam oczy.
Po chwili otworzylam je i rozejrzałam się.
Bylam w swojej Sali w szpitalu.
Ani zywej duszy wokół mnie.
Zimno i ciemno a w powietrzu unosil się zapach plynu dezynfekującego.
Kiedy moje oczy przywykly już do ciemna, siegnelam po telefon i nacisnelam na przycisk odblokowujący.
Swiatlo wyświetlacza uderzylo mnie w twarz wiec zmruzylam oczy.
Kiedy swiatlo nie było już tak bardzo rażące, wybrałam numer do Michael’a, ponieważ wyswietlil się mi jako pierwszy.
Nacisnelam zelona sluchawke i zaczelam sluchac.
Jeden sygnal, następny i kolejny..
Uslyszalam jak ktoś podnosi sluchawke.
- Mikey? – szepnelam i okryłam się szczelniej koludra.
- Tak Mala? Potrzebujesz czegos? – powiedział zaspanym glosem.
- Boje się być tu sama Michael. Chcialam tylko uslyszec twój glos. – szepnelam i nasluchiwalam, uslyszalam ciche szuranie.
Po chwili uslyszalam jego słowa które mnie zatkaly.
- Będę tam za 10 minut. Do zbaczenia Skarbie – uslyszalam jak zbiega cicho na dol i rozlaczyl sie.
Spojrzalam na wyświetlacz i odlozylam telefon.
Zasmialam się cicho i polozylam wygodnie.
Czekalam może trochę więcej niż dziesięć minut, po czym uslyszalam ciche kroki.
Drzwi do mojej Sali otworzyly się powoli i zaskrzypiały glosno.
- Cholera – uslyszalam glos swojego przyjaciela i zasmialam się delikatnie.
- Czesc Mikey – ulozylam swoja poduszke i usiadłam wygodnie.
- Czesc Alex – uslyszalam jak odsuwa krzesło i siada na nim.
Siegnelam do lampki która stala na białej szafce obok lozka i zapaliłam ja.
Razem z Michael’em zmrozylismy oczy i zasmialismy się cicho.
- Dzieki za chwilowe oślepienie – spojrzał na mnie przymrozonymi oczami.
- Ojej no przepraszam – zrobiłam smutna mine i spojrzałam na niego.
Ona pokrecil glowa i usmiechnal się do mnie.
- Przynioslem gameboy’a. Chcesz ze mna zagrac? – usmiechnal się delikatnie i pomachal gra.
- Jak mogłabym odmowic? Gameboy to moje dzieciństwo – usmiechnelam się delikatnie i zrobiłam miejsce obok siebie.
- Nie wiem czy mogę – spojrzał na mnie.
- Możesz – odkryłam wolne miejsce – wskakuj Clifford.
Chlopak zasmial się delikatnie, wstal, podszedł do lozka, zdjal buty i bluze i polozyl się obok mnie.
Lozko zaskrzypiało niebezpiecznie.
Chlopak już chciał zejść ale chwyciłam go za ramie i przytuliłam się do niego.
- Zostan. Boje się być tu sama w nocy – wtuliłam się w niego mocniej.
- Zostane. Obiecuje – westchnal, poprawil się tak, żeby było mu wygodnie, objal mnie ramieniem a ja chwyciłam Gameboy’a.
Zaczelismy grac i smiac się delikatnie kiedy przegraliśmy.
Kiedy byliśmy już blisko wygranej zaciskałam palce na kolodrze a on mowil mi co powinnam zrobić.
Koniec koncow robiłam co chciałam i przez większość czasu wygrywałam.
Po parunastu rundach gry, oczy zaczely mi się kleic, wiec wtuliłam swój policzek w jego tors.
Zamknelam oczy i przed snem poczułam jeszcze delikatny pocałunek na skroni.
- Spij dobrze. Będę cie chronil. Obiecuje – szepnal a ja odplynelam.
Obudzilam się najwyraźniej na następny dzień, ponieważ slonce przebijalo się przez rolety na oknach.
Ziewnelam i przetarłam delikatnie oczy.
Spojrzalam na chłopaka który dzisiaj w nocy sluzyl mi za pluszowego misia.
Wygladal bardzo słodko z zamkniętymi oczami, oddychając miarowo i spokojnie.
Przytulilam się do niego spowrotem i uslyszalam ciche westchnienie.
Spojrzalam w gore na niego.
Lezal z otwartymi oczami.
Przetarl je wierzchem dloni i spojrzał na mnie.
- Obudzilam Cie? Przepraszam – podniosłam sie delikatnie na lokciach i spojrzałam na niego.
- Nic się nie stało Mala. Przeciez nie umre – poslal mi jeden ze swoich słodkich usmiechow.
- Uwielbiam Cie Michael, wiesz? – zasmialam się delikatnie i polozylam się spowrotem.
Wbilam wzrok w sufit.
- Wiem Alex. Ja ciebie tez. Jestes moja ulubiona dziewczyna – zasmial się cicho.
Spojrzalam na niego z pytającym wzrokiem.
- Co to jest ulubiona dziewczyna?
- No wiesz, jestes moja przyjaciolka i w ogole – powiedział niezręcznie.
Wiedzialam, ze cos kreci, ale wolalam mu tego nie mowic.
Przytulilam się do niego delikatnie i zamknelam ponownie oczy.
Uslyszalam jak ktoś otwiera powoli drzwi.
- Hej, Michael? Co ty tu robisz? – uslyszalam glos Luke’a.
- Zadzwonilam do niego w nocy. Boje się być tutaj sama kiedy jest ciemno – spojrzałam na blondyna.
- Hey, Mate, przecież nie odbilbym ci prawie już twojej dziewczyny – zasmial się delikatnie po czym spojrzał na mnie.
Podnioslam brew i zasmialam się cicho.
- Jestes idiota Clifford. – mruknelam.
- Wiem to Harrison. Wiem to – zasmial się glosno i wstal powoli wypuszczając mnie z objec.
- Dobra. Wierze ci Stary – Luke usmiechnal się deliatnie.

- Nie ma tu w co wierzyc Lukey. – zasmialam się i przykryłam się delikatnie kolodra.






***

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum szesc komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdzial XXIV

Spojrzalem na nia a po chwili szepty ucichly do końca.
- Jak tam księżniczko?- zapytałem usmiechajac się szeroko.
- Troche niewygodnie – jeknela i usiadła powoli.
- Przyniesc ci poduszke? Mamy tam jedna czy dwie w samochodzie – Luke usmiechnal się delikatnie.
Widzialem, ze już mu lepiej.
W jego oczach można było ujrzeć szczęście.
No wiecie.
Takie malutkie iskierki które mienia się obok twojej zrenicy.
Wygladal jak chłopczyk który wlasnie odzyskal sens zycia.
I dobrze.
Nie umiałem na niego patrzeć kiedy był smutny.
- Pomoglibyscie mi wstać? Jeszcze nie doszłam do siebie a chciałabym skorzystać z toalety – dziewczyna spojrzała na nas probujac powoli wstać.
Wstalem i podeszlem do niej, obok mnie pojawil się Michael, wiec obaj pomogliśmy jej wstać i pojsc do łazienki.
- Dobra, tu już sobie dam rade – usmiechnela się delikatnie kiedy postawiliśmy ja przed drzwiami do łazienki.
Kiwnelismy glowami.
-Ale ja nadal będę tu stal, jak cos się stanie to wolaj – usmiechnalem się szeroko.
Dziewczyna zachichotala cicho i zamknela za sobą drzwi.
Spojrzalem na uśmiechniętego Luke’a.
- Stary, chodz tu – kiwnalem na niego glowa.
Chlopak wstal i podszedł do mnie.
- Masz jeszcze ta piosenke która dla niej napisales? – powiedziałem mu szeptem do ucha, tak, żeby dziewczyna nie uslyszala.
- Piosenek się nie wyrzuca od tak – zasmial się delikatnie, po czym zrozumial o co mu chodzi.
Kiwnal glowa i pobiegl do auta.
Po paru chwilach usłyszeliśmy, ze dziewczyna wychodzi z łazienki wiec pomogłem jej dojść do lozka, po czym sama polozyla się wygodnie.
Uslyszelismy szczek otwieranych drzwi i dźwięk gitary.
Odwrocilismy glowy.
W progu drzwi stal Luke który gral piosenke, która napisał dla Alex, kiedy mial taki dzień.
On często miewa takie dni, kiedy umie napisac nawet cztery piosenki w trzy godziny.
Bez przerwy.
Odwrocilem wzrok i spojrzałem na dziewczyne.
Patrzyla na niego z otwartymi ustami i dużymi oczami.
Chlopak zaczal niesmialo spiewac.
Slyszalem, ze się denerwuje.
Jego glos trzasl się nienaturalnie.
Spojrzalem na niego dodając mu otuchy.
Odetchnal i zaczal spiewac pewniej.
Pewnie się domyślacie jaka piosenke spiewal.
Spiewal jego ulubiona piosenke, disconnected.
Z reszta to ja dzisiaj nagrywaliśmy.
Kiedy już skonczyl, odetchnal cicho i odlozyl gitare na bok i trzesacymi rekoma poprawil swoja fryzure.
Spojrzalem na dziewczyne.
Nadal siedziała z otwartymi ustami.
Ale już była chyba bardziej zadowolona niż zdziwiona.

PERSPEKTYWA ALEX


Zatkalo mnie.
Luke, spiewal dla mnie piosenke.
Najpierw był bardzo zdenerwowany, ale później już się wyluzował i spiewal spokojnie.
Kiedy skonczyl i usiadł na swoim miejscu, ja usmiechnelam się delikatnie i zachichotałam.
Chlopak spojrzał na mnie zdezorientowany i trochę smutny.
- Jeszcze nigdy nikt dla mnie nie spiewal – szepnelam i zamknelam oczy.
- Naprawde? – uslyszalam i otworzylam oczy.
 Kiwnelam glowa i zasmialam się cicho.
- Az tak trudno w to uwierzyć? – podniosłam brew.
Chlopak pokiwal energicznie glowa.
Uslyszalismy trzask otwieranych drzwi, wiec wszyscy odwrocilismy glowy.
Była to pielegniarka, która przyniosła mi obiad.
- Czas na obiad – usmiechnela się delikatnie.
- Dobrze, ale mogą tutaj zostać? – spojrzałam na chlopakow.
- Oczywiście. Zostawie ci tu jedzenie, a jak wroce za pol godziny, to wszystko ma zniknąć, jasne? – kobieta usmeichnela się delikatnie, polozyla talerz na polce obok lozka i wyszla z Sali.
Zasmialam się delikatnie i wzielam talerz do reki.
Zaczelam grzebać w talerzu.
Po chwili poczułam, ze ktoś bierze ode mnie talerz.
Spojrzalam na Ashton’a pytająco.
- Jesz sama z siebie, czy mamy cie karmic? – zasmial się cicho.
Spojrzalam na niego jak na idiote.
- Karm jak ci się chce – oparłam glowe o poduszke i spojrzałam na niego.
Ten naprawdę zaczal mnie karmic!
Podawal mi male kawałki które ja brałam do ust i przezuwalam bardzo długo.
Chlopaki patrzyli na nas od czasu do czasu i smiali się z Ashton’a.
Luke rozmawial z nimi o niczym, wiec po chwili zaczeli się nudzic.
Po chwili, kiedy zjadłam już caly obiad, polozylam się spokojnie i przykryłam kolodra.
- To, my może już pojedziemy? Widzimy, ze jesteś zmeczona – zauwazyl Michael.
- Możecie, tez pewnie jesteście zmeczeni probami – odetchnelam cicho.
Uslyszalam skrzyp stolkow.
- To pięknych snow, tak jak ty księżniczko – szepnal Ash i cmoknal mnie w policzek, bardzo blisko ust.
Usmiechnelam się delikatnie.
- Spij dobrze – usmiechnal się Mike po czym cmoknal mnie w nos.
Zasmialam się delikatnie i zakryłam nos po czym pomyslalam, ze to jednak nie jest najlepszy pomysl, wiec odkryłam twarz.
- Milych snow Mala – Cal usmiechnal się i cmoknal mnie w policzek.
- Kocham Cie Alex. Pamietaj. Dobranoc – chłopak cmoknal mnie delikatnie w usta i odszedł.
Zamknelam oczy po czym uslyszalam szczek zamykanych drzwi.
Ulozylam się wygodnie i zaczelam myslec.
Spieprze sobie tym wszystkim zycie.
Jeżeli nie wybiorę Ash’a, będzie mi smutno, jeżeli nie wybiorę Luke’a, tez będzie mi smutno, jeżeli nie wybiorę Michael’a, to oczywiste, ze będzie mi smutno, a jeżeli nie wybiorę Calum’a, to również będzie mi smutno.
Kocham ich, ale wybor jest trudny.

Chyba najtrudniejszy z którym będzie mi przyjść się zmierzyć.




***


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dziekuje za wszystkie komentarze :)

*Minimum piec komentarzy (kreatywnych) do nastepnego rozdzialu:) Do zobaczenia kochani <3